Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale według mnie Francuzi to naród, który lubi korzystać z życia (kiffer la life -> kliknij TUTAJ) i czerpać przyjemność z prostych rzeczy, np. uwielbia jadać posiłki na świeżym powietrzu. Niby nic wielkiego, a może sprawić wyjątkowo dużo przyjemności : smaczne danie (un plat savoureux), miłe towarzystwo (une bonne compagnie), zieleń dookoła (la verdure), śpiew ptaków, słońce grzejące miło w plecy, uśmiechnięci za żywopłotem (une haie*) sąsiedzi, którzy również korzystają z pięknej pogody. Czegóż chcieć więcej?
Każdy pretekst do spędzenia kilku chwil w ogrodzie (un jardin) lub na balkonie (un balcon) jest dobry. Może to być poranna kawa, obiad w postaci grillowanych kiełbasek (le barbecue jest bardzo we Francji popularne) czy aperitif z widokiem na zachodzące słońce. I nieważne, czy mamy do dyspozycji 2 czy 20 m2, Francuz zawsze znajdzie sposób, żeby wcisnąć gdzieś stolik i dwa krzesła (wersja de luxe obejmuje jeszcze leżaki (une chaise longue = un transat**), parasol (un parasol***) i kilka doniczek z kwiatami (des fleurs en pots);)
Sama bardzo lubię ten zwyczaj. Nawet zaliczyłam już pierwszą w tym roku kolację na balkonie (W Bretanii pogoda w tym tygodniu była dość łaskawa:). Jestem przekonana, że lada dzień moi sąsiedzi zrobią to samo i podobnie jak w ubiegłym roku, w południe i wieczorem, będzie można usłyszeć koncert na kilkanaście widelców (une fourchette) i noży (un couteau) ;)
Źródło : Pinterest |
Sama bardzo lubię ten zwyczaj. Nawet zaliczyłam już pierwszą w tym roku kolację na balkonie (W Bretanii pogoda w tym tygodniu była dość łaskawa:). Jestem przekonana, że lada dzień moi sąsiedzi zrobią to samo i podobnie jak w ubiegłym roku, w południe i wieczorem, będzie można usłyszeć koncert na kilkanaście widelców (une fourchette) i noży (un couteau) ;)
Francuzi lubią też jadać posiłki w otoczeniu przyrody również poza domem. W tygodniu, na lunch chodzą do parku. Rozsiadają się na trawie (sur l'herbe) i wcinają kanapki zrobione z bagietki, kupione w la boulangerie za rogiem. A w weekend organizują pikniki (un pique-nique) na plaży lub w innych ciekawych miejscach.
Źródło : Pinterest |
* la haie --> "h" przydechowe, czyli brak elizji; czytamy [e] (transkrypcja przy użyciu polskich znaków)
** un transat --> wyjątkowo czytamy "t" na końcu
*** un parasol chroni przed słońcem, un parapluie chroni przed deszczem
** un transat --> wyjątkowo czytamy "t" na końcu
*** un parasol chroni przed słońcem, un parapluie chroni przed deszczem
Ja bym jeszcze dorzucila niesmiertelny terrasse ;) Wystarczy promyk slonca, zeby wszystkie stoliki byly zajete. Lubie bardzo wyrazenie siroter une bière sur une terrasse., chociaz juz samego piwa nie ;)
OdpowiedzUsuńJa mam zawsze mieszane uczucia. Nie lubię, jak tłum przechodniów zagląda mi do szklanki lub talerza. Kelnerzy świrują, bo mają dwa razy większy metraż do obsłużenia i trzeba czekać godzinami, żeby coś zamówić. Ale niewielki terrasse, przy jakieś knajpce lub barze, tuż przy plaży, pourquoi pas :D
UsuńUwielbiam pikniki, czasem tylko ciężko znaleźć niezbyt tłoczne miejsce... Mimo wszystko, zwyczaj jedzenia na trawce bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńJa jestem w trakcie urządzania mojego balkoniku :) dwie skrzyneczki mam przyszykowane na zioła (część już kiełkuje:D), dwie na lawendę by uprzyjemnić sobie spędzany tam czas, zaś mały stoliczek i krzesła już są przetestowane i kawka jak i crepes z cydrem smakują na zewnątrz o wiele lepiej:D szkoda tylko, że w Alzacji akurat nam się pogoda popsuła i dopiero po długim weekendzie ma być ładniej...
Widzę, że mamy podobny "balkonowy" gust :)
UsuńTez lubię obiady (kolacje) na balkonie. W Polsce tego zwyczaju nie praktykowałam. Tutaj jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńJa również przejęłam ten zwyczaj od Francuzów. Polakom też by się przydała taka forma relaksu na co dzień, a nie tylko w weekend, smażąc na grillu tłuściutkie kiełbaski ;)
UsuńGdy mieszkałam w Paryżu, oblegalam tarasy gdy tylko odpisywala pogoda ;) Dziś mam domek. Z ogródkiem, i właśnie kończymy remont tarasu, mam nadzieje ze pogoda będzie na tyle ładna ze już niedługo będę zalegiwac na lezaku ;))))
OdpowiedzUsuńI ogród i taras?? To jest jawne znęcanie się psychiczne nad tymi, którzy dysponują tylko balkonem :P
UsuńZawsze mozna sie faire inviter do kogos, kto ma i ogrod i taras ;)
UsuńTwój komentarz nasunął mi pomysł na kolejny wpis :P
UsuńOgród? Ja bym to raczej nazwała ogródkiem :) Taras to dawny garaż dla samochodu, ktory aktualnie przerabiamy. Niekończąca sie historia.... :))) Coś za coś, mieszkamy na przedmieściach, a nie w centrum :( ale bardzo chic, bo jest i jezioro i kasyno :))))) W centrum mieliśmy 30m, więc o balkonie można tylko było pomarzyć! ;)
OdpowiedzUsuń