Wakacje dobiegają końca. Bikini (un bikini / un deux-pièces) powędrowało na dno szafy. Czas zabrać się za robienie zimowych zapasów tłuszczyku ;) Niezawodny w tej materii jest oczywiście cukier (le sucre), w każdej postaci. Dziś zdradzę Wam, jak szybko i skutecznie dorobić się fałdek tłuszczu (des bourrelets) na brzuchu oraz na bioderkach (te drugie potocznie nazywane są przez Francuzów des poignées d'amour* :)
* une poignée oznacza uchwyt, rączkę, czyli jak łatwo się domyślić fałdki tłuszczu na biodrach kobiety to miejsce, za które mężczyźni chętnie chwytają w trakcie miłosnych igraszek ;)
Otóż moi drodzy Czytelnicy, jedzcie ptysie ! Ptyś po francusku to un chou. Tak, tak, dobrze kojarzycie. Un chou oznacza również kapustę :)
Żródło : Internet |
Żeby dieta była naprawdę skuteczna, proponuję :
- na śniadanie : des choux à la crème, czyli ptysie z kremem
- na obiad : des chouquettes, czyli ptysie posypane cukrem perłowym; nie znam dziecka, które by za nimi nie przepadało!
Źródło : archiwum własne |
- na kolację : des profiteroles, który jest bardzo popularnym deserem serwowanym we francuskich restauracjach; są to ptysie wypełnione lodami waniliowymi, polane ciepłym sosem czekoladowym
Źródło : Internet |
Między posiłkami możecie skusić się na une religieuse, czyli ciastko składające się z dwóch ptysiów wypełnionych kremem czekoladowym lub kawowym, które według mnie kształtem przypomina bardziej bałwana niż zakonnicę :P ; dostępny prawie w każdej boulangerie
Źródło : Internet |
W weekend natomiast, jeśli dopisze Wam szczęście i zostaniecie zaproszeni na ślub, zyskacie dodatkowe kalorie dzięki ptysiowemu pièce montée, który jest popularnym francuskim tortem weselnym.
Źródło : Internet |
Każdy z gości otrzymuje przynajmniej po jednym ptysiu w towarzystwie innych ciast. Ptysie w tej wersji rzadko mi smakują, bo często są suche i twarde.
Ewentualnie, na dobitkę, można połasić się na ptysiowy Paris-Brest, czyli idealny deser dla miłośników kolarstwa lub na zwyczajny eklerek :)
Ewentualnie, na dobitkę, można połasić się na ptysiowy Paris-Brest, czyli idealny deser dla miłośników kolarstwa lub na zwyczajny eklerek :)
Conseil : Pour votre santé, évitez de manger trop gras, trop sucré, trop salé :P
Ciekawostka : ptysiem vel kapustką można również nazwać swojego ukochanego lub swoją ukochaną. Więcej na ten temat TUTAJ.
Artykuł super ! Mi osobiście "des poignées d'amour" kojarzył się z tak zwanymi " boczkami" czyli bliżej bioder niż brzucha . Fajnie , że dowiedziałam się czegoś nowego. Pozdrawiam <3 Elżbieta,
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wpis się podoba :)
UsuńWspominam w nim właśnie o tłuszczyku na bioderkach, czyli boczkach.
Może niezbyt jasno to napisałam ...
To mi teraz proszę natychmiast jedno albo dwa, albo najlepiej trzy un chou przesłać :D Nie ma, że narobisz smaka, a potem zostawisz na pastwę losu :P
OdpowiedzUsuńTo jak będziesz do Oli wysyłać to i ja poproszę ;)
UsuńPrzy okazji- mam w podręczniku tekst o nim (przepis) i uczniowie zawsze się dziwią jak to w ogóle się trzyma w całości ;) A w książce "M jak Merde" główny bohater tworzy właśnie taką "pièce montée" z... fig ;)
Czyli mój szatański plan dręczenia Was przez kubki smakowe zadziałał se se se ;)
UsuńFajnie również wygląda i smakuje pièce montée z macarons :D:D
Witam
OdpowiedzUsuńJako fanka języka francuskiego oraz kalorycznych słodkości bardzo mnie cieszą Pani kulinarne wpisy. Jakiś czas temu natknęłam się na "ptysiowy tort" weselny pod nazwą Croquembouche.
Poniżej link do zdjęć i przepisu.
http://www.mojewypieki.com/przepis/croquembouche
Pozdrawiam cieplutko ze Straszyna
Aga Z
Widzę, że będę musiała częściej przemycać na blogu kulinarne ciekawostki :)
UsuńNo gdyby ktoś na moje fałdki mówił "des poignées d'amour" niechętnie bym się ich pozbywała ;)
OdpowiedzUsuńNa blogu jeszcze nie mam przepisu na ptysie, a więc muszę się zabrać za ich pieczenie, no i za nadrabianie straconego przez wakacje tłuszczyku :P
Prawda, że urocza nazwa? Wystarczy odpowiedni dobór słów i rzeczywistość nabiera nowego znaczenia ;)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńuwielbiam wpisy o jedzeniu :) Tylko... jak to się mówi "zabiłaś mi ćwieka". Już myślałam, że rozróżniam boulangerie od patisserie. To pierwsze jako piekarnię to drugie jako cukiernię/ciastkarnię, a tutaj ptysie w boulangerie... Czy Francuzi to rozróżniają?
EwaK.
Często w boulangerie można również kupić ciastka, tarty, torty, etc. Wybór jest jednak mniejszy niż w patisserie i są to standardowe wyroby. Jest również wiele miejsc, które łączą w sobie i jedno i drugie i wtedy można mówić o boulangerie-patisserie :)
UsuńTy to jesteś! Uwielbiam Cię i Twoje poczucie humoru:) a przed snem na dokładkę można sobie wszamać un éclaire au café:D
OdpowiedzUsuń