Autor : Asia Gwis |
Aż 91 procent Francuzów uważa, że najbardziej satysfakcjonujące jest małżeństwo, w którym i mąż i żona realizują się zawodowo.
Coś w tym chyba musi być, bowiem wśród moich francuskich koleżanek (powyżej 30 roku życia), które żyją w związku, wszystkie pracują. Oczywiście oprócz satysfakcji zawodowej dochodzą również kwestie finansowe. W końcu dwie pensje to nie jedna, a co za tym idzie, mniej kłótni o kasę ;)
[Francuzka zarabia] mniej niż jej kolega na tym samym stanowisku o 14,8 procent (w Polsce, jak podaje Eurostat, ta różnica wynosi 6,4 procent).
Bardzo duże zaskoczenie!! Myślałam, że francuskie feministki są bardziej skuteczne ;)
We Francji jest jeden z najwyższych na świecie odsetek rozwodów : 55 procent - przy czym w całym kraju proporcje są nierówno rozłożone, najtrwalsze okazują się małżeństwa na prowincji (głównie w Bretanii), a najmniej trwałe w Paryżu.
Biorąc pod uwagę fakt, że wiele par żyje na kocią łapę, statystyki te nie są aż tak bardzo przerażające ;) Jeśli chodzi o moich znajomych, na 8 par po 30 roku życia tylko 2 są po ślubie, 4 są "spacsowane" (od słowa PACS), czyli są w zarejestrowanym związku partnerskim, a 2 pozostałe funkcjonują bez żadnego papierka.
PS Mam nadzieję, że to prawda z tą Bretanią ;) Wynikać to może z faktu, że jest to bardzo katolicki region kraju.
PS Mam nadzieję, że to prawda z tą Bretanią ;) Wynikać to może z faktu, że jest to bardzo katolicki region kraju.
(...) dziecko we Francji można urodzić niekoniecznie w małżeństwie i jest to szeroko społecznie akceptowane. Jeszcze w 1994 roku poza małżeństwem rodziło się 275 248 dzieci, a w małżeństwie - 565 526, ale już w 2008 proporcje się odwróciły i większość noworodków przyszła na świat w układach pozamałżeńskich: odpowiednio 435 156 i 393 248.
Moi znajomi tylko potwierdzają te statystyki. Na 7 dzieci tylko 2 urodziło się w związku małżeńskim i francuskie społeczeństwo naprawdę nie ma z tym problemu. Najważniejsze, że dzieci mają oboje rodziców, a że noszą oni inne nazwiska - cóż, dopóki dzieci nie umieją czytać, można z tym jakoś żyć ;)
(...) przyrost naturalny we Francji jest jednym z najwyższych w Europie (i to biorąc pod uwagę rodowite Francuzki). Oscyluje wokół dwójki dzieci na kobietę; jeszcze dwa lata temu wskaźnik ten wynosił 2,03, co czyniło kraj nad Sekwaną najbardziej płodnym miejscem Europy po Irlandii. Dla porównania, w kraju matki Polki to zaledwie 1,26. (...)
Domyślam się, że chodzi tutaj o kobietę, której dziad i pradziad byli Francuzami. Jeśli chodzi o moich znajomych, którzy są Bretończykami z krwi i kości, potwierdzają oni również i te statystyki. Na 4 pary, 3 z nich ma po 2 dzieci.
Urlop
macierzyński jest tu stosunkowo krótki: 16 tygodni w pełni płatnych na
pierwsze dziecko i 26 na kolejne. Potem kobieta wraca do pracy - i do
dawnego życia. Nikt nie uważa jej przez to za gorszą matkę.
Inni
może nie, ale sama matka już tak... Większość moich koleżanek wracało
do pracy z bolącym sercem... Nie łatwo im było oddać takiego maluszka w
ręce obcej kobiety - w większości wypadków są to profesjonalne nianie,
bo francuskie babcie nie są tak skore do pomocy, jak nasze polskie :)
Po wyjściu ze szpitala piersią karmi niewiele ponad połowa Francuzek; po trzech miesiącach jest to poniżej 20 procent, a po sześciu miesiącach liczba karmiących piersią jest tak niska, że we Franci nie ujmuje się jej w statystykach.
Jak mają karmić, jak są w pracy...?
Opieka medyczna dba też, aby położnica pozostała przede wszystkim kobietą. Po porodzie refunduje się nie tylko rehabilitację mięśni brzucha, ale też krocza.
Jeśli macie ochotę dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat, odsyłam Was do TEGO artykułu napisanego przez autorkę bloga Mama w Paryżu. Podobno taka intymna rehabilitacja to świetna sprawa ;)
No i kto ma gorzej? Francuzka czy Polka ? ;)
Wszystkie cytaty pochodzą z wyżej wymienionego artykułu.
Bardzo ciekawe!!! Nauka języka powinna być połączona z poznawaniem kraju, zwyczajów, a ja nie mam za bardzo dostępu do takich danych (nawet z polskiej prasy, bo nie mam bieżącego dostępu), także bardzo się cieszę!
OdpowiedzUsuńAch, to ja jestem w takim razie "spacsowana" ;) (W Hiszpanii też to istnieje :))
Cały artykuł jest bardzo ciekawy. Ja wybrałam tylko fragmenty.
UsuńCo do czytania polskiej prasy za granicą - wiele tytułów ma wersje PDF. Można je spokojnie czytać na komputerze lub tablecie. Jak tak właśnie robię ze Zwierciadłem :)
Czytam w tej chwili książkę pt. "Bądź Paryżanką gdziekolwiek jesteś" i powiem szczerze, że wynika z niej ewidentnie, że Paryżanki są strasznymi egoistkami, a nie karmią piersią nie dlatego, że pracują, ale dlatego, że nie chcą, bo boją się o swój biust. Opisują to cztery Paryżanki, więc można mniemać, że wiedzą co piszą. Na pewno nie są to gotowe do poświęcania Matki Polki;)
OdpowiedzUsuńAch ta paryska mentalność ;) Moim bretońskim koleżankom zależało, żeby karmić piersią i to jak najdłużej.
Usuń"Najtrwalsze okazują się małżeństwa na prowincji (głównie w Bretanii)." Mam nadzieje, ze PACSowe pary z dzieckiem tez maja szanse i ze Charlotte nie nauczy sie szybko czytac ;). Buziaki Hoska - dobry region wybralas!
OdpowiedzUsuńIntuicja mnie nie zawiodła ;)
UsuńMimo, ze jestem w tzw wolnym zwiazku moje dzieci maja moja po dwa nazwiska; ojca i moje jako nom d'usage (nazwisko to nie przejdzie na ich dzieci, ale figuruje w dowodzie osobistym). Jest to dla nich zupelnie naturalne. Zreszta, podobnie rzecz ma sie w Hiszpanii.
OdpowiedzUsuńDzięki Kocia Mamo za ciekawy komentarz :) Zastanawia mnie jedno. Jeśli syn ma dwa nazwiska, to które przejdzie na jego przyszłe dzieci? To po ojcu?
UsuńSuper artykuł dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy, teraz będę zaglądał tu częściej. Nie sądziłem że mają tam tak krótkie macierzyńskie.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł! Muszę poszukać podobnych statystyk na temat Amerykanek :)
OdpowiedzUsuńA czy we Francji jest urlop tatowy inaczej nazywany tacierzyński, który w Polsce można wziąć w ciągu 12 miesięcy od urodzenia dziecka? Niekiedy kobiety więcej zarabiają niż małżonkowie i nie jest wtedy tatom w domu źle. Zawsze to jakieś rozwiązanie, aby być bliżej dziecka.
OdpowiedzUsuńZ tego, co właśnie wyczytałam, młody tata ma 3 dni wolne zaraz po urodzeniu dziecka + 11 kolejnych dni wolnych do wykorzystania w ciągu 4 miesięcy od narodzin dziecka. W przypadku ciąży mnogiej - 18 dni. Nie wiem niestety, jak to wygląda w przypadku, kiedy to tata chciałby się zaopiekować dzieckiem "na stałe".
UsuńJak widać satysfakcjonujące małżeństwo wcale nie musi być trwałym... może Francuzi realizują się zawodowo, ale z tego też powodu może bardziej są narażeni na romanse w pracy i stąd ten duży odsetek rozwodów? 😉
OdpowiedzUsuńDlatego ja nie kuszę losu i pracuję z domu ;)
UsuńA jak tam z angielskim u Francuzów, czy naprawdę tak nie lubią Anglików i tzw. franglaise?
OdpowiedzUsuńRaczej nie zauwazylam nigdy, zeby Francuzi palali nienawiscia do Anglikow, czy do jezyka angielskiego. Bogatsze rodziny funduja swoim dziciom czesto nianie mowiace po angielsku, albo studia za granica. Tak wiec obyty w swiecie Paryzanin nie omieszka pochwalic sie przed toba swoim angielskim :)
UsuńJa mam wrażenie, że ta słynna książka o zołzach jest o Francuzkach! Mam tu w Szwajcarii kilka francuskich koleżanek i zawsze zadziwia mnie ich asertywność i dobrze pojmowany egoizm. Co lepsza, mam wrażenie, że dzięki tym cechom charakteru dziewczyny potrafią sobie owinąć wszystkich dookoła palca. Mam wrażenie, że typowe Matki - Polki powinny się od nich uczyć!
OdpowiedzUsuń