Zapraszam na kolejną recenzję filmu. Tym razem będzie to dramat psychologiczny.
Deux jours, une nuit (pl. Dwa dni, jedna noc) to film bardzo znanych belgijskich reżyserów - braci Dardenne, z Marion Cotillard w roli głównej, za którą otrzymała w tym roku nominację do Oscara. Sandra, po ciężkiej depresji, chce wrócić do pracy. Niestety czeka na nią przykra niespodzianka. Jej posada jest zagrożona. Aby ją utrzymać, musi przekonać kolegów z pracy, aby zrezygnowali z premii w wysokości 1000 euro. Ma na to jeden weekend...
Film obejrzałam wczoraj i nadal nie mogę przestać o nim myśleć. Na początku wszystko wydaje się takie oczywiste - zdesperowana kobieta prosi o pomoc. Sumienie podpowiada, że nie można jej odmówić, więc tych, którzy to robią, od razu uważa się za skończonych drani i egoistów. Jednak z każdym kolejnym spotkaniem Sandry z jej kolegami, pojawia się coraz więcej wątpliwości. Czy Sandra ma w ogóle prawo, by prosić o taką przysługę? Gdzie są granice altruizmu? Czym jest godność? Czy cel uświęca środki? Jak ja postąpiłabym na miejscu bohaterów? Na drugim planie, reżyserzy próbują również pochylić się nad zjawiskiem depresji.
Sumiennie ostrzegam, że estetyka filmu jest dość specyficzna i na pewno nie przypadnie wszystkim do gustu. To głównie film drogi, gdzie bohaterka albo dokądś idzie, albo skądś wraca. Ubrana prawie zawsze tak samo, powtarza jak mantrę swoją prośbę o zrzekniecie się premii. Film jest jednak bardzo ciekawym studium ludzkiej natury, dał mi do myślenia i dlatego moja ocena to 8/10. Zwiastun TUTAJ.
Bardzo lubię Marion- na pewno obejrzę jak tylko będę miała okazję! Dzięki za polecenie!
OdpowiedzUsuńSledze braci Dardenne od czasow Rosetty i musze powiedziec, ze to kolejny bardzo dobry film, zdecydowanie inny niz ich poprzednie filmy, taki bardziej sloneczny i w koncu optymistyczny. Rowniez polecam.
OdpowiedzUsuńDla mnie ten film jest mało optymistyczny... Gdyby nie to, że Sandra cierpi na depresję, chyba nie byłabym dla niej tak pobłażliwa.
UsuńBardzo optymistyczny w porownaniu z innymi filmami, i konczy sie dobrze, Sandra widzi wyjscie z tunelu. Moze nie udaje sie jej przekonac wszystkich, ale czesc kolegow glosuje za tym, zeby zostala w pracy i zachowala stanowisko a nie za premia. Znamienny jest tez sposob operowania swiatlem, prawie caly czas w tym filmie jest ladna pogoda, podczas kiedy inne ich historie rozgrywaja sie czesto w przygnebiajacej belgijskiej aurze, co poteguje wrazenie przygnebienia.
UsuńFaktycznie można w tej całej historii zobaczyć światełko w tunelu. Dla mnie jednak jest to historia dość smutna. Kończy się pewnym impasem, który pokazuje dualizm ludzkiej natury. Połowę osób głosowało za, druga połowa przeciw, przez co żadna zmiana nie jest możliwa. Na początku byłam też bardzo empatyczna w stosunku do Sandry. Natomiast na końcu, stwierdziłam, że nie miała prawa prosić kolegów o taką przysługę i stawiać ich w tak trudnej sytuacji : wybrać między nią a rodziną. Jej prośba była bardzo egoistyczna. Film jest bardzo złożony i dlatego jest taaak dobry! Nie ma jednoznacznej interpretacji :):)
UsuńBrzmi zachęcająco, jak tylko będę miała okazję to obejrzę ☺
OdpowiedzUsuńTo jeden z canneńskich filmów na mojej liście "do obejrzenia". Dzięki za rekomendację!
OdpowiedzUsuńWidziałam i bardzo mi się podobał, chociaż nijak nie potrafiłabym wytłumaczyć dlaczego. Niby w kółko dzieje się to samo, Sandra chodzi od drzwi do drzwi i powtarza swoją mantrę, i niby nie powinno to wciągać, ale mnie wciągnęło ;). Pamiętam, że spore wrażenie zrobiło na mnie przedstawienie "stanu okołodepresyjnego" - bardzo realistyczne i poruszające. I Marion bardzo dobra!
OdpowiedzUsuńDokładnie, coś jest w tym filmie, że chce się go oglądać, mimo że akcja jest znikoma i wszystko dzieje się tak naprawdę na poziomie dialogów. Dla mnie ten film pokazuje, jak wybitnymi reżyserami są bracia Dardenne. Nic nie jest oczywiste, jednoznaczne, dobre lub złe...
Usuń