Drugiego lutego, jak co roku, nad Sekwaną unosi się przyjemny zapach śmażonych naleśników :) 40 dni po Bożym Narodzeniu we Francji obchodzone jest święto Chandeleur, czyli Święto Świec (La Fête des chandelles) - w Polsce znane jako Ofiarowanie Pańskie lub Święto Matki Boskiej Gromnicznej. Z tej okazji Francuzi wyciągają swoje specjalne płaskie patelnie (la poêle à crêpes) lub magiczne ustrojstwo zwane la crêpière (patrz zdjęcia na końcu wpisu), i zabierają się do pieczenia naleśników (les crêpes).
SKĄD POCHODZI NAZWA CHANDELEUR?
Nazwa chandeleur pochodzi od łacińskiego słowa candela, czyli la chandelle (świeca). Wszystko zaczęło się od chrześcijańskiej tradycji zapalania świec w celu upamiętnienia ofiarowania Jezusa w Świątyni. Po ceremonii wierni zabierali poświęcone świece (une chandelle bénie) do domów w nadziei, że ochronią ich przed złym duchem (le malin), uderzeniem pioruna (la foudre) w trakcie burzy czy śmiercią (la mort). Świece miały również chronić siewy przed niskimi temperaturami w zimie.
SKĄD WZIĄŁ SIĘ POMYSŁ NA PIECZENIE NALEŚNIKÓW?
Podobno zwyczaj ma swoje źródło w V wieku. Ówczesny papież Gelazjusz I nakazał piec naleśniki i rozdawać je zmęczonym pielgrzymom (le pèlerin) przybywającym do Rzymu z czterech stron świata (des quatre coins du monde). Z czasem zwyczaj stał się znany poza granicami miasta.
Naleśnik, swoim okrągłym kształtem i złotym kolorem, miał również symbolizować słońce (le soleil), które zapowiadało nastanie długo wyczekiwanej wiosny.
Zwyczaj pieczenia naleśników pojawił się najpierw wśród chłopów (les paysans), którzy twierdzili, że zjedzenie naleśnika w święto Chandeleur zapewni im dobre plony. Następnie zwyczaj powędrował ze wsi do miasta.
Zgodnie z tradycją najważniejszy był pierwszy naleśnik. Pieczono go, trzymając patelnię w prawej ręce, a złotą monetę w lewej. Następnie monetę owijano w naleśnik i udawano się na procesję. Po powrocie chowano wszystko na szafę, z której wcześniej zbierano resztki naleśnika i monetę z poprzedniego roku. Następnie pieniążek oddawano pierwszemu napotkanemu żebrakowi (un mendiant). Miało to zapewnić rodzinie dobrobyt przez cały najbliższy rok.
Oczywiście obecnie nikt już nie piecze naleśników, żeby je potem chować po kątach :) Jest to jedynie dobra okazja do spotkania się z rodziną lub przyjaciółmi. U mnie jak co roku, honor domu uratuje teściowa, która piecze najlepsze crêpes Suzette w całej Bretanii :)
Źródła : Wikipedia, Carrousel le monde francophone, Le P'tit Zappeur
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Naleśnik, swoim okrągłym kształtem i złotym kolorem, miał również symbolizować słońce (le soleil), które zapowiadało nastanie długo wyczekiwanej wiosny.
Zwyczaj pieczenia naleśników pojawił się najpierw wśród chłopów (les paysans), którzy twierdzili, że zjedzenie naleśnika w święto Chandeleur zapewni im dobre plony. Następnie zwyczaj powędrował ze wsi do miasta.
MASZ BABO PLACEK, CZYLI NALEŚNIK NA SZAFIE
Zgodnie z tradycją najważniejszy był pierwszy naleśnik. Pieczono go, trzymając patelnię w prawej ręce, a złotą monetę w lewej. Następnie monetę owijano w naleśnik i udawano się na procesję. Po powrocie chowano wszystko na szafę, z której wcześniej zbierano resztki naleśnika i monetę z poprzedniego roku. Następnie pieniążek oddawano pierwszemu napotkanemu żebrakowi (un mendiant). Miało to zapewnić rodzinie dobrobyt przez cały najbliższy rok.
Oczywiście obecnie nikt już nie piecze naleśników, żeby je potem chować po kątach :) Jest to jedynie dobra okazja do spotkania się z rodziną lub przyjaciółmi. U mnie jak co roku, honor domu uratuje teściowa, która piecze najlepsze crêpes Suzette w całej Bretanii :)
Źródła : Wikipedia, Carrousel le monde francophone, Le P'tit Zappeur
BONNE CHANDELEUR A TOUS!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
TEMATY POKREWNE
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czujesz niedosyt?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wpis z 2011 roku, ale jak najbardziej aktualny, bo dziś 3 lutego, więc się spóźniłam tylko o jeden dzień!:) A ja o tej tradycji nie miałam pojęcia, więc chyba jutro połączę polski tłusty czwartek z francuskim chandeleur i się porwę z motyką na... crepes suzette, jak tylko uda mi się gdzieś kupić likier pomarańczowy! :) Jak zawsze wizyta na Twoim blogu kończy się inspiracją! Dziękuję! :))))
OdpowiedzUsuńI jak? udały się kulinarne eksperymenty?
Usuń