... czyli moje trzy ulubione francuskie produkty, które pomogą Ci zatrzymać przy sobie Francuza :)
Ostrzegam sumienie, że nie wiem, czy sprawdzą się one w przypadku każdego przedstawiciela płci brzydkiej znad Sekwany, ale warto spróbować. Mój dał się złapać ;)
Ostrzegam sumienie, że nie wiem, czy sprawdzą się one w przypadku każdego przedstawiciela płci brzydkiej znad Sekwany, ale warto spróbować. Mój dał się złapać ;)
1. PERFUMY
Nie od dziś wiadomo, że perfumy odgrywają w życiu Francuzów (obu płci) bardzo ważną rolę. Każdy ma swój ulubiony zapach i dość łatwą ręką wydaje po kilkadziesiąt euro na jego zakup. Ba, nawet są specjalne kolekcje dla dzieci, co uważam jednak za pewną przesadę. Dlatego, jeśli chcesz, żeby Francuz docenił Cię jako kobietę, musisz ładnie pachnieć ;) Jako studentka, nie przywiązywałam do perfum większej wagi. Wszystko zmieniło się po mojej przeprowadzce do Francji. Wystarczy kilka kropel, by poczuć się bardziej atrakcyjną nawet w dresie i bez makijażu ;) Pamiętam moje pierwsze francuskie perfumy - Givenchy Very Irresistible. Dostałam je od mamy Ch. pod choinkę. Chyba już na zawsze będą kojarzyły mi się z Francją :) Od tamtej pory wypróbowałam już wiele francuskich zapachów, lecz nadal szukam tego jedynego. Może coś doradzicie?
PS Uwaga! Zaraz dopuszczę się świętokradztwa! Nie rozumiem fenomenu zapachu Chanel no 5. Przyprawia mnie o duszności i kojarzy się ze starszymi paniami ;)
un parfum - perfumy
un flacon de parfum - flakonik perfum
se parfumer / se mettre du parfum - skropić się perfumami
sentir bon - ładnie pachnieć
2. GARNEK ŻELIWNY
Marzyłam o takim od kiedy przeczytałam biografię Julii Child Moje życie we Francji. Chciałam jak ona, móc dusić przez pięć godzin koguta lub wołowinkę w winie (coq au vin / bœuf bourguignon) i poczuć się jak prawdziwa Francuzka ;) Marzenie to spełniła nie kto inny jak wspomniana wyżej mama Ch. (naprawdę nie rozumiem tych wszystkich dowcipów o teściowych ;)). Dostałam od niej najprawdziwszego "szasera", czyli żeliwny garnek francuskiej firmy Chasseur, która działa na rynku od roku 1924 i jest znana na całym świecie. Każda szanująca się Francuzka posiada przynajmniej jeden produkt tej marki w swojej kuchni. Oczywiście nie łudzę się zbytnio. Martine sprawiła mi ten prezent nie z myślą o mnie... lecz o swoim synu, by bidulek przypadkiem nie chodził głodny :P
Gar jest super i jestem pewna, że pomoże Ci zatrzymać przy sobie Twojego Francuza ;) W końcu przez żołądek do serca! Można gotować w nim na kuchence gazowej i elektrycznej, lub wstawić do piekarnika. Bardzo szybko się nagrzewa. Idealny do wielogodzinnego duszenia mięsnych potraw. Niestety ma dwa minusy : jest cholernie ciężki (można nim odeprzeć atak słoni!) i nie należy do najtańszych. Ale mam dla Ciebie dobrą nowinę : jest niczym rosyjska stal kosmiczna - NIE-DO-ZDAR-CIA! Spokojnie przeżyje Ciebie, Twojego Francuza, Wasze dzieci i dzieci Waszych dzieci ;)
une cocotte en fonte - garnek żeliwny
mijoter - dusić na wolnym ogniu
3. LE PETIT ROBERT
Francuzi cenią u kobiet intelekt. Nie zapominaj o tym! Dopuść się więc zdrady, jedynej która zostanie Ci wybaczona! Zostań kochanicą Małego Roberta (jakkolwiek to nie zabrzmiało ;)). Pierwsze wydanie tego francuskiego słownika ukazało się w 1967 roku i z czasem stało się biblią wszystkich romanistów. Robercika poznałam na pierwszym roku studiów. Nauczycielka od słownictwa kazała nam biegać do biblioteki i przepisywać z niego definicje słów! Osobiście bardzo to lubiłam. Czerpałam
wręcz perwersyjną przyjemność z dotykania tych cienkich niczym papirus
kartek i rozszyfrowywania sensu słów zapisanych drobnym maczkiem ;) Co więcej, teraz po latach, jestem jej za to bardzo wdzięczna. Dzięki temu w bardzo szybkim tempie poszerzyłam słownictwo oraz nauczyłam się tworzyć definicje, co przydało mi się później przy pisaniu pracy magisterskiej (stworzyłam słownik terminologiczny z dziedziny informatyki). Przydaje mi się również teraz w mojej pracy nauczyciela, kiedy na przykład chcę naprowadzić ucznia na znaczenie nowego słowa bez podawania polskiego odpowiednika. Własnego Robercika dostałam na drugim roku studiów od rodziców. Towarzyszył mi przez długie lata! Dzisiaj używam jego elektronicznej wersji, którą dostałam od Ch. Jak widać Francuzi lubią trójkąty ;)
un dictionnaire - słownik
consulter le dictionnaire - sprawdzić coś w słowniku
A jakie są Wasze ulubione francuskie produkty?
----------------------------------------------------
W 80 BLOGÓW DOOKOŁA ŚWIATA
-----------------------------------------------------
Wpis powstał w ramach projektu W 80 blogów dookoła świata. Polscy blogerzy rozsiani po całym świecie wybierają wspólny temat i
przedstawiają go z perspektywy kraju, w którym mieszkają lub którym się
interesują. Oto linki do blogów, biorących udział w 19. już edycji tej akcji. Moje archiwalne wpisy znajdziecie TUTAJ.
Viennese breakfast - 3 austriackie produkty - marki
Chiny:
Biały Mały Tajfun - Moje 3 ulubione yunnańskie produkty
Francja:
Francais-mon-amour - Moje ulubione produkty z Francji
Love for France - Moje ulubione francuskie kosmetyki
Francuskie i inne Notatki Niki - Moje trzy ulubione morskie produkty z Francji
Między Francją a Szwajcarią - Moje ulubione francuskie produkty
Madou en France - Ekosprzątanie, czyli moje ulubione francuskie produkty do domu
Gruzja:
Gruzja okiem nieobiektywnym - Gdy mi ciebie zabraknie...
Hiszpania:
Hiszpański na luzie - Trzy pyszne hiszpańskie produkty
Irlandia:
W Krainie Deszczowców - Moje trzy ulubione irlandzkie produkty
Kirgistan:
O języku kirgiskim po polsku - Moje ulubione produkty z Kirgistanu
Niemcy:
Niemiecka Sofa - 3 rzeczy z Niemiec
Niemiecki po ludzku - 3 ważne dla mnie niemieckie produkty
Językowy Precel - Moje 3 ulubione niemieckie produkty
Norwegia:
Pat i Norway - Trzy ulubione norweskie produkty
Szwajcaria:
Szwajcaria moimi oczami - Moje trzy ulubione szwajcarskie produkty:
Szwajcarskie Blabliblu - Mój osobisty top 3 szwajcarskich produktów
Szwecja:
Szwecjoblog - 3 ulubione wynalazki ze Szwecji
Turcja:
Turcja okiem nieobiektywnym - Smak i zapach granatów
Wielka Brytania:
Angielska Herbata - Moje trzy brytyjskie naj
Angielski C2 - Moje 3 ulubione
Head Full of Ideas - Moje 3 ulubione produkty z Wielkiej Brytanii
Wietnam:
Wietnam.info - 3 produkty z Wietnamu, które warto polubić
Włochy: Studia,parla, ama - W 80 blogów dookoła świata, czyli moje trzy ulubione włoskie produkty
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czujesz niedosyt?
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
O, tego Robercika sobie kupię :) Zaraz zobaczę na francuskim amazonie. Przyda mi się taki słownik, szczególnie na płycie.
OdpowiedzUsuńCo do perfum, to moja ulubiona, absolutnie niezastąpiona, pochodzi z Rosji. Na szczęście jest sprzedawana w Niemczech, ale gdyby nie była, to sprowadziłabym z drugiego końca świata :)
Zdradź proszę nazwę tych perfum, bo mnie zaintrygowały :D
UsuńJa Le Robert kupiłem zanim zacząłem kurs - używany z 2008 za 14 € + przesyłka. W tym tygodniu zamówiłem Roberta Dictionnaire d'expressions et locutions i Dictionnaire des combinaisons de mots. Też używam Le Robert na PC 2014 i Grand Robert przez uczelnię. I chociaż mam kilka innych wielkich słowników elektronicznych do lubię porównać definicję po francusku. A od ciebie Justyna też podejrzałem parę książek i kupiłem.
UsuńWow! Zaimponowałeś mi :)
UsuńJa chcę taki garnek!!!
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, to jest silniejsze od Ciebie ;)
UsuńI słusznie! Koniecznie sobie taki spraw!
UsuńJa też chcę! Muszę dopisać do 'wish-listy'. ;)
Usuńco do perfum, zawsze używałam francuskich .... przede wszystkim z Lancome, od paru lat kupuję O d`Azur .. te pierwsze, najstarsze, następne wynalazki już mi nie pasują, używałam też Poeme, czasem używam J`adore od Diora /dostałam w prezencie/
OdpowiedzUsuńDzięki za zapachowe inspiracje!
UsuńJednym z moich ulubionych jest również "J'adore" :)
Powiem Ci, że nigdy nad kupnem garnka żeliwnego się nie zastanawiałam bo nie sądziłam, że może mi być do czegoś potrzebne. Po przeczytaniu Twojego wpisu chyba się nad tym głębiej zastanowię, wygląda dobrze, a ja dużo czasu spędzam w kuchni więc jest duża szansa, że się zaprzyjaźnimy :)
OdpowiedzUsuńPrzemyśl, przemyśl! Dostałam go ponad rok temu i regularnie używam. W tym tygodniu poszedł w ruch już dwa razy :)
UsuńLe Petit Robert - tak! Też bym go wybrała ;)
OdpowiedzUsuńAch, ten francuski urok... ;)
UsuńNie posiadam garnka ani słownika, mam za to ulubione perfumy, które mój Francuz też lubi. Nie zastanawiałam się, czy kuchnia i intelekt ma aż takie wielkie znaczenie dla Francuzów, jednak teraz gdy widzę jak się cieszy i opowiada o moich sukcesach w gotowaniu i polu zawodowym, muszę przyznać, że coś w tym jest... ;) pozdrawiam z Lorient!
OdpowiedzUsuńWnioskując po opisie, musiał Ci się trafić bardzo fajny okaz ;)
Usuńheheh Ty chyba też nie możesz narzekać ;)
UsuńTeż nie lubię Chanel No. 5 - dusi to i gryzie, ale może właśnie o to chodzi tym, którzy mówią, że przejść obojętnie obok nich się nie da? ;P Podobnie jak nie rozumiem fenomenu Vichy. Skóra zawsze mi się pogarszała po Vichy. Z Francuskich kosmetyków to ja lubię Avène i La Roche-Posay.
OdpowiedzUsuńNo bo nie da - wywołują duszności ;)
UsuńMarcel, tyle widzę między nami podobieństw, że zaczyna mnie to martwić ;)
UsuńMartwić? To cudowne! Przynajmniej nie będziesz mieć problemu z pomysłem, co mi pod choinkę kupić! xD
Usuń5 pachnie dla mnie pewną starą ciotką - mam do nich więc uprzedzenie.
OdpowiedzUsuńTaki garnek to moje marzenie, no jedno z marzeń.
znalam jedynie le creuset ;) czyzby to belgijski kuzyn? Co do CH n°5 mam podobnie... powiedzialabym, ze very resistible....
OdpowiedzUsuńha ha ha
UsuńWidzę moi drodzy, że obalimy dzisiaj mit Chanel no 5 ;)
OdpowiedzUsuńO tak, ja też nie przepadam za nimi, chociaż podobno Marilyn do spania ubierała się tylko w kilka kropel tych perfum ;)
UsuńBardzo ciekawe podejście do tematu! :) Z perfum, jak mogłaś u mnie przeczytać, uwielbiam J'adore ;) i je będę polecać. Trójkącik z Robertem jest bardzo emocjonujący! A garnek żeliwny mam i często używam. Nawet jest podobny do tego Twojego na zdjęciu, ale innej firmy.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że Ty również masz wyrozumiałego męża :D
UsuńPod pewnymi względami bardzo! ;)
UsuńCo do tego garnka często widzę je w Stanach... ale do tej pory za grosz nie wiedziałam czy jest on do gulaszy czy do zwykłych zup. P.S. Kiedyś nie mogłam rozstać się z zapachem Issey Miyake - i mimo, że teraz używam przeróżnych firm, on jest dla mnie nieśmiertelny. Lubię do niego wracać.
OdpowiedzUsuńTen garnek to i mnie by się przydał, bo we Wrocławiu nie mogłam takiego znaleźć, a na Śląsku różnie z tym bywa. Trzeba dobrze trafić. Tyle, że ja robiłabym w nim potrawę pochodzącą z okolic Śląska/ Częstochowy - pieczonki!
OdpowiedzUsuńPerfumy jakoś nie zdziwiły mnie w Twoim zestawieniu ;)
Aż musiałam wyguglać sobie tę pieczonkę, bo nie znałam takiego określenia :)
UsuńI wreszcie po 1,5 roku też taki garnek mam! :D
UsuńWpraszam się zatem na jakąś fajną pieczonkę z dobrą polską kiełbaską :D
UsuńNo to ja Ci wytłumaczę fenomen perfum Chanel no 5. ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze kilka miesięcy temu uważałam, że śmierdzą mydłem, a potem zostałam poproszona o wysłanie pokaźnej paczki z tymi perfumami do Chin. Jako że paczka zbiegła się w czasie z moimi urodzinami, to mój były postanowił sprezentować i mi jakieś perfumy. Niestety nie znalazłam nic, co powaliłoby mnie na kolana (oprócz Serge'a Lutens, którego Ci polecam ;)), więc postanowiłam wypróbować Chanel no 5 na skórze. I tutaj nastąpiło objawienie! Zapach zmienia się w kontakcie ze skórą. Znika duszność i zapach mydła, a za to pojawiają się bardzo przyjemne, kobiece nuty. Jak możesz się domyślić, od tamtego czasu używam Chanel no 5, a inne perfumy, których mam sporo, poszły w odstawkę (poza La fille de Berlin Serge Lutens).
Jakiś czas temu czytałam też, że Chanel no 5 nie są ju najpopularniejszymi perfumami. Zostały zdetronizowane przez La vie est belle Lancome. :)
Hehe zabrzmiało jako groźba ;)
UsuńJak najbardziej zgadzam się, że perfumy inaczej pachną na skórze, ale w tym przypadku mnie nie przekonasz :P
Zgadzam sie, ze żeliwny garnek jest w każdym prawie domu, ale jest kilka znanych marek. Ja należę do klanu zwolenników marki Le Creusot :)))
OdpowiedzUsuńWyzywam Cię zatem na garnkowy pojedynek ;)
Usuń:)) Czyli musimy ugotowac cos podobnego kazda w swoim garnku , a potem porownac. No to zabiercie garnek i przyjezdzajcie na swieta na poludnie :)
UsuńLE Creuset a nie -OT :)
OdpowiedzUsuńO, bogowie!.... A więc nie jestem jedyną osobą na świecie, która nie rozumie fenomenu perfum Chanel 5 i kojarzą się jej ze starszą panią?!........ *^O^*~~~~
OdpowiedzUsuńHihi może załóżmy grupę na FB ;)
UsuńBardzo mi się podoba ta lista jako niezbędnik kobiety nowoczesnej. Perfumy (dba o siebie i swą kobiecość), garnek (dba o dom i świetnie gotuje) plus słownik (jest inteligentna, ambitna i pracowita) ;)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się takie podsumowanie ! Zestawienie kompletnie przypadkowe, ale jak widać, natury nie oszukasz ;)
UsuńCzyli taka samica alfa dwoma slowami :D
UsuńAż z ciekawości sprawdziłem, taki garnek jak na fotce to ok 100 - 150 euro? Drogo, ale i fakt, że w przeliczeniu na rok użytkowania wychodzi o niebo taniej niż blaszany klasyk z marketu a i potrawy jakoś tak smakują lepiej.
OdpowiedzUsuńA z francuskich produktów... Szczególnie lubię obrazki Paula Cézanne'a, ale podobno już nie maluje? ;)
hehe no właśnie też słyszałam, że cierpi na spadek formy ;)
UsuńPS Nie widziałam Cię tu wcześniej :P
Garnek chodzi za mną od dawna, ale właśnie to że jest taki ciężki trochę mnie odstrasza. Może się jednak w końcu skuszę.
OdpowiedzUsuńA Małego Roberta znam dzięki przyjaciółce frankofilce, której siostra urodziła synka i nadała mu imię Robert. Moja przyjaciółka z wielką radością mówiła o nim Petit Robert i nie mogła się nadziwić że nie rozumiem jej radości :)
hihihi świetna anegdota ! myślę, że po świecie chodzi wielu takich Robercików ;)
UsuńHihi genialne rady :) garnka i robercika jeszcze nie mam aczkolwiek poki co niezle mi idzie, bo moj Francuzik trzyma sie mnie juz ponad 4 lata :)
OdpowiedzUsuńNa szczescie oboje nie przepadamy za gulaszami a z innymi daniami radze sobie bez tego gastronomicznego cudenka, chociaz przyznam szczerze, ze ogladalam ostatnio zeliwne garnki i na pewno taki sobie kupie.
Mam patelnie zeliwna wykonana okolo 25 lat temu przez mojego dziadka. Jest rewelacyjna i zadne patelnie nie umywaja sie do tej, takze wiem co do fachowy zeliwny produkt :)
Co do Chanelek to kiedys bardzo chcialam poznac zapach tych perfum, bo slyszalam same ochy i achy na ich temat.. wybralam sie wiec do perfumerii.. popryskalam sobie nadgarstek, by zobaczyc czy pasuja do mnie.. nie bralam nawet papierka, bo przeciez takie popularne cudo musi pachniec niczym wiosna :D niewiele myslac zaciagnelam sie nimi ma maksa. Tak zaczelam kaszlec, ze ochroniarz patrzyl jak na glupia :D czym,predze bieglam do toalety zszorowac z reki to paskudztwo. Powiedziane idealnie- zapach typowo stefkowy (starszej pani) :)
Ja mam swoje ulubione..niezmiennie od lat nastu :)
DKNY- To go
http://perfumesingapore.sg/wp-content/uploads/2012/09/DKNY-TO-GO-EDP-SPRAY-FOR-WOMEN.jpg
Zapach nie nalezy do lekkich, ale go uwielbiam :)
Sa jeszcze drugie.. Versace- bright crystal
Polecam powachac te i te :)
No i kolejna osoba potwierdza moją wersję. Chyba coś w tym musi być ;)
UsuńDzięki za zapachowe inspiracje!
Jak najbardziej podzielam Twoje zdanie odnośnie Chanel no 5 - zapach dla starszych pań, chociaż ogólnie styl Chanel (w modzie) bardzo mi się podoba. Ja bardzo lubię produkty Givenchy, to dla mnie takie naj naj naj, szczególnie Ange ou demo: mój ukochany zapach.
OdpowiedzUsuńOto co łączy Francję i Kirgistan - upodobanie do żeliwnych garnków i gotowanych w nich potraw.
OdpowiedzUsuńNo proszę, kto by pomyślał :)
UsuńJak u większości żeliwny garnek ląduje na mojej liście zakupowej. Koleżanka powiedziała mi właśnie, że nadaje się też do wypieczenia chleba, ma wtedy fajną, chrupiącą skórkę.
OdpowiedzUsuńSłyszałam również o takim wykorzystaniu, ale jeszcze nie próbowałam. Mam za mały piekarnik hehe Uroki mieszkania w wynajmowanym mieszkaniu z kuchnią przygotowaną na potrzeby jakiegoś starego kawalera, który w południe stołuje się na stołówce a wieczorem korzysta z mikrofalówki ;)
UsuńJak patrzę na opis tego garnka, że nie do zajechania i ma doskonałe funkcje obronne to zastanawiam się, czy nie wyszedł spod ręki twórców telefonu Nokia 3310! :D Ale fakt, taki garnek mi się marzy! I jak walniesz kogoś takim garnkiem, to też Ci się uda go zatrzymać przy sobie (przynajmniej na czas, kiedy będzie nieprzytomny). Jaki genialny pomysł!
OdpowiedzUsuńHa ha świetne porównanie. Jako właścicielka starej nokii, która nie raz wylądowała na chodniku lub innej tego typu powierzchni - potwierdzam :)
Usuńha! mam wszystko ;) a żeliwny gar też dostałam od teściowej :D
OdpowiedzUsuńco do perfum. no5 - mam te same skojarzenia, co Ty.. nie wiem, co dziewczyny widzą w tym zapachu. Używam natomiast innych, Mademoiselle. To była miłość od pierwszego wdechu ;)
Podtytuł wpisu oraz bardzo duża różnorodność produktów na Twojej liście zupełnie mnie rozbroiły. Chyba najlepiej zapamiętam ten post z całej akcji w tym miesiącu :D
OdpowiedzUsuńDzięki Natalia :*
UsuńO matko, a ja już myślałam, że jestem nienormalna:) Dla mnie Chanel 5 powiem brzydko po prostu śmierdzi. Nigdy nie rozumiałam czym kobiety się zachwycają aż tu się okazuje, że nie ja jedna;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTeż nie znoszę chanel n°5. Ale ja ogólnie mam bardzo wybredny nos i podobają mi się tylko męskie zapachy (czasem podbieram mojemu P. :P). Garnka żeliwnego nie mam jeszcze (ale moja teściowa też jest fajna).
OdpowiedzUsuńJetstem juz prawie zona Francuza ale dzieki bogu nie musze miec garnka, nienawidze gotowac :) Jesli chodzi o perfumy to zauwazylam, ze Francuzki sa wierne zapachowi. Raczej nie maja dziesieciu buteleczek, tylko jedna, bo perfumy to drugie ja, element charakteru. Ja mam dwa zapachy : zimowy i letni. Na zime uzywam Eternity Calvina Kleina a na lato jedyne i najpiekniejsze Un Jardin Sur Le Nil Hermesa.
OdpowiedzUsuńFaktycznie Francuzka bez perfum nie jest sobą :)
Usuń