środa, 19 kwietnia 2017

Z wizytą u Szwajcarów [+konkurs]

Kochani Czytelnicy i Czytelniczki!

Dzisiaj wpis wyjątkowy i to z wielu powodów. Po pierwsze, wpadł do nas gość, który w słowach nie przebiera, ale robi to z takim wdziękiem i humorem, że z wielką przyjemnością użyczyłam mu miejsca w moim wirtualnym pamiętniczku 😎 Po drugie, zajrzymy do francuskojęzycznej części Szwajcarii i ponaśmiewamy się troszkę z Romandczyków. Po trzecie, będzie konkurs z nagrodami 😱 Zapraszam! 


Allo! Allo! Dziś Joanna Lampka vel. Szwajcarskie Blabliblu nadaje w radiu 3xFra, czyli O FRAncji, FRAncuzach i języku FRAncuskim z mojej Romandii. Czy tylko ja zauważyłam te 3xFra? Tak właśnie powinno brzmieć „tak” w języku francuskim, zamiast przyznawać się do siusiania za każdym razem, gdy się coś potwierdza.


-Czy to pan, Monsieur, zrobił oui-oui? (ang. wee-wee = siusiu) 
-Oui…


To taka moja prywatna zemsta za śmianie się z naszego polskiego tak-tak, które w uszach moich znajomych Szwajcarów brzmi co najmniej jak bara-bara, sądząc po ich rozanielono-rozbawionych minach.

faire tac tac [wym. tak tak] (pot.) = robić bara-bara

No dobrze. Gdzie ta Romandia, zapytacie! Otóż Romandia to francuskojęzyczna część Szwajcarii granicząca z Francją przez góry Jura. A Romandczycy to też ponoć źródło nieustannych żartów Francuzów – ich akcent, to, że mówią wolno i że używają przestarzałych słów. Może i mówimy wolno, ale za to zarabiamy w frankach szwajcarskich! Szach – mat, Polonio francuska! (Tylko nie mówcie, proszę, że wydajemy też we frankach!)


To jest główny stereotyp – szwajcarski francuski jest o wiele wolniejszy niż ten z macierzy. Dla nas, Polaków, może to być jednak tylko zaleta. Bo akcenty z kantonu Vaud, Genewy lub Neuchatel nie są na tyle odznaczające się, żeby miały nam sprawić jakieś problemy. Jest jeszcze jeden plus w postaci absolutnej tolerancji lokalsów na obce akcenty i nieporadność językową. W końcu nawet ich rodacy z kantonów niemieckojęzycznych dukają po francusku jak uczniaki z koszmarnym niemieckim akcentem. Francuskich gaf Szwajcarów z pierwszych stron gazet jest mnóstwo i każda z nich była przyjmowana przez Romandczyków z wyrozumiałym śmiechem. 

Na przykład minister spraw zagranicznych powitał zwycięskich szwajcarskich olimpijczyków (przepraszam, muszę to napisać tak, jak to powiedział): 
 - Własi, lezero!
Co znaczyło po prostu oto nasze zera… I dopiero po uśmiechach sportowców i zmieszaniu polityków zorientował się, co było w tym nie tak. Otóż wyraz les héros (bohaterzy), którego chciał użyć posiada tak zwane „h” przydechowe, które sprawia, że nie łączy się z ostatnią literą wcześniejszego słowa. 

les *héros [wym. le ero] = bohaterzy
h przydechowe -> brak elizji i łączenia międzywyrazowego 

No cóż, najwyraźniej biedny pan minister nie miał tak dobrej nauczycielki jak ja! (ukłoń się Państwu, gospodyni bloga!). I tak z bohaterów, sportowcy stali się zerami… Nic dziwnego, że w kwestiach językowych, Szwajcarzy są o wiele bardziej tolerancyjni niż Francuzi.


Gospodyni mnie tu wpuściła, żebym Wam coś powiedziała o różnicach pomiędzy francuskim z Francji i Szwajcarii, więc może po tym przydługim wstępie przejdę do sedna. Otóż tych różnic nie jest tak wiele, a i Szwajcarzy są absolutnie świadomi tego, jak się mówi we Francji, dlatego dogadacie się tutaj po francusku rodem z Francji! Gorzej z rozumieniem, dlatego warto znać tych kilka słów.


Pierwsza sprawa – słynne francuskie odliczanie nielogicznie dodające do sześćdziesięciu, a potem do cztery-razy-dwadzieścia. Nie wiem, czy wiecie, ale Szwajcarzy sobie to uprościli, używając bardzo domyślnych nazw! Bo gdy dla Francuzów 70 to nie inaczej tylko sześćdziesiąt (plus) dziesięć: soixante–dix, dla Szwajcarów to jest zwyczajnie septante  – bez udziwnień: sept (siedem) + -ante. Szukacie tu logiki we francuskiej wersji? No dobra, a co powiecie na 80, czyli dosłownie cztery (razy) dwadzieścia: quatre–vingts. Szwajcarzy zupełnie nie przejmując się francuskim brakiem logiki, używają słowa huitante: huit (osiem) + -ante. Przyzwyczailiście się już do myślenia Francuzów? To 90 Was powali! Bo to jest po prostu: cztery (razy) dwadzieścia (plus) dziesięć: quatre-vingt–dix. Szwajcarzy nie rozumieją, o co chodzi i 90 to zwyczajnie nonante  – neuf (dziewięć) + -ante. Czy już teraz domyślacie się, dlaczego to Szwajcarzy, a nie Francuzi mają najlepsze banki?

70: soixante-dix // septante
80: quatre-vingts // huitante
90: quatre-vingt-dix // nonante 


Przejdźmy do jedzenia, a konkretnie posiłków, bo w tym temacie występują największe i najbardziej znaczące różnice. Wyobraźcie sobie bowiem, że Szwajcar z Francuzem umawiają się na déjeuner. Francuz przychodzi na godz. 13, a Szwajcar na godz. 9, bo według niego to słowo oznacza śniadanie! Nie mogli się dogadać, więc do dwóch razy sztuka – postanowili się umówić na dîner! I znowu skucha, bo Szwajcar daremnie czeka o godz. 12 przed restauracją. Dla niego to lunch, podczas gdy Francuz szykuje się dopiero na kolację! Kolacja to dla Szwajcara souper

śniadanie: le petit-déjeuner // le déjeuner
obiad: le déjeuner // le dîner
kolacja: le dîner // le souper 


Jest jeszcze kilka słówek, które mogą wzbudzić wątpliwości. Na przykład słowo cornet, które dla Romandczyka znaczy nic innego tylko siatkę w sklepie, natomiast Francuz wybuchnie śmiechem, gdy pani sprzedawczyni zaproponuje mu coś, co w jego mniemaniu oznacza trąbkę lub rożek do lodów. Następnie: galetas to nic innego tylko szwajcarski strych!

siatka,  reklamówka: un sac (en) plastique // un cornet
strych: un grenier // un galetas [wym. galta]


Jest jeszcze kilka zwrotów, które Romandczycy uwielbiają, a które we Francji są używane wyłącznie sporadycznie, ale są to rzeczy, nad którymi nie ma co się rozwodzić – zrozumiecie!

Od siebie dorzucę jeszcze dwa przykłady, które sprzedali mi moi uczniowie mieszkający w Szwajcarii. 

telefon komórkowy : un (téléphone) portable // un natel
na zdrowie! (kiedy ktoś kichnie) : à tes / à vos souhaits ! // santé!*
* we Francji santé mówi się, kiedy wznosi się toast za czyjeś zdrowie

Czy po tym artykule o wolniejszym, łatwiejszym francuskim i frankach szwajcarskich czeka nas masowa reemigracja Polonii francuskiej do Romandii? Jeśli tak, to mam dla Was coś specjalnego! 
 
Otóż ostatnio napisałam książkę o fenomenie Szwajcarii, o wdzięcznym tytule Czy wiesz, dlaczego nie wiesz, kto jest prezydentem Szwajcarii? Nie, nie obawiajcie się, z książki na pewno się nie dowiecie, kto jest tym nieszczęsnym prezydentem. Ewentualnie możecie się dowiedzieć, dlaczego nie wiecie… No bo nie oszukujmy się, wszystkie ploteczki o Sarkozym i Hollandzie znacie przecież bardzo dobrze, prawda?



Szwajcaria to wyjątkowy kraj. To jak wyspa pośród europejskiego chaosu! Bogata mimo niesprzyjających warunków gospodarczych, neutralna, ale uzbrojona po zęby. To kraj, w którym obywatele głosują przeciwko przedłużeniu im wakacji do 6 tygodni! Wyobrażacie sobie coś takiego? Ciekawi Was, dlaczego  tak się dzieje? Jeśli tak, weźcie udział w konkursie! Do wygrania 3 egzemplarze książki Czy wiesz, dlaczego nie wiesz, kto jest prezydentem Szwajcarii?


Książkę Joanny przeczytałam na jednym wdechu i polecam ją z czystym sumieniem! Znajdziecie w niej wiele ciekawostek, ale również solidną porcję wiedzy na temat historii i systemu politycznego Szwajcarii, poznacie lepiej szwajcarską mentalność. Po jej przeczytaniu wiem jedno: Ja chcę nad Jezioro Genewskie !!!! 😎
 

 -------------------------------------------------
KONKURS
-------------------------------------------------


Aby wziąć udział w konkursie i wygrać 1 z 3 egzemplarzy książki, 
należy odpowiedzieć w kilku zdaniach na pytanie :

Z czym/kim kojarzy Ci się Szwajcaria?

Ja, kiedy myślę o Szwajcarii, wspominam mój pobyt w Neuchatel, gdzie przez dwa miesiące pracowałam jako fille au pair w rodzinie francuskich ekspatów. Opiekowałam się dwoma dziewczynkami, a w wolnym czasie zwiedzałam francuskojęzyczną część kraju. Pamiętam czyste ulice i kierowców, którzy zawsze zatrzymywali się przed przejściem dla pieszych 😉

Mam też dla Wam pewną anegdotę. Rodzina, u której pracowałam, mieszkała w domu położonym na wzniesieniu, do którego prowadziły strome betonowe schody. Pokonywanie ich z dzieckiem i wózkiem kilka razy dziennie to był prawdziwy koszmar! Poradzono mi więc, żebym zostawiała wózek przy schodach na dole. W końcu w Szwajcarii każdy szanuje cudzą własność i nikt nie kradnie. Pewnego dnia wózek... zniknął! Nikomu nie mieściło się to w głowie. Wszędzie indziej, ale nie w Szwajcarii! Zagadka rozwiązała się kilka dni później. Okazało się, że przy schodach stał kontener na śmieci i ktoś musiał pomyśleć, że wózek był do oddania! Podobno to częsta praktyka, że zostawia się rzeczy w dobrym stanie przy śmietniku, by ewentualnie inni mogli z nich skorzystać. Honor Szwajcarów został uratowany 😊

ZASADY WYSYŁANIA ZGŁOSZEŃ

Odpowiedzi konkursowe należy umieszczać w komentarzu pod dzisiejszym wpisem. Jeśli nie posiadasz konta "blogowego" i zostawiasz komentarze jako anonimowy czytelnik, wyślij zgłoszenie do mnie, na adres jholosyniuk[małpa]poczta.onet.pl Ja następnie opublikuję Twoją odpowiedź na blogu, ujawniając jedynie Twoje imię. Każde zgłoszenie potwierdzane jest przeze mnie mailowo. Jeśli w ciągu 24 godzin nie otrzymasz potwierdzenia, skontaktuj się ze mną jeszcze raz!! Uwaga : każdy uczestnik konkursu może wysłać tylko 1 zgłoszenie!

UWAGA! nagrody wysyłane są tylko na terenie Polski. 
  (jeśli mieszkasz za granicą, możesz podać adres kogoś, kto mieszka w Polsce)

CZAS TRWANIA KONKURSU

Zgłoszenia należy przesyłać do 30 kwietnia (niedziela), do godziny 23.59 👈

-----------------------------------------------
WYNIKI KONKURSU 
 ------------------------------------------------

Przepraszam Kochani, że dopiero teraz, ale pobyt w Ojczyźnie kompletnie wybił mnie z rytmu... Nagrody wędrują do:

Nory, by jeszcze lepiej poznała kraj swoich przodków
Anny, by Szwajcaria przestała kojarzyć jej się tylko z krowami 😉
Beaty, by jeszcze mocniej pokochała Helwetów 

14 komentarzy:

  1. Szwajcaria kojarzy mi się dość nietypowo. Z piruetami! Za każdym razem gdy nasi komentatorzy łyżwiarstwa figurowego oglądali jazdę Stephana Lambiela wspominali właśnie o szwajcarskich piruetach jako tych najlepszych na świecie.
    Drugim moim skojarzeniem jest Zderzacz Hadronów :)

    Pozdrawiam Alojka
    http://zachciewajki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż musiałam sobie ten zderzacz wyguglować ;) Niezłe cacko!

      Usuń
  2. Nora napisała:
    Dla mnie Szwajcaria to kraj moich przodków, pod koniec XIX wieku, chociaż trudno uwierzyć, był to biedny kraj. Moja rodzina mieszkała w Ticino, dzieci mieli dużo a pracy dla wszystkich nie było. Kiedy mój pradziadek miał dwadzieścia parę lat, z nowa poślubiona żonę, decydował się emigrować do Argentynie i szukać nowe miejsce do życia. Razem z nimi pojechali jego brat z żoną. W Argentynie urodziły się ich dzieci, m.in. mój dziadek Bernardo (jak widać tęskno było za kraju pochodzenia). Z relacji rodziny wiem, że podczas podchody w czasie świąt państwowych, mój pradziadek maszerował w grupie imigrantów ze Szwajcarii nosząc czerwoną flagę z białym krzyżem. 😊

    Po latach i ja emigrowałam do Polski i udało mi się zwiedzać Szwajcaria, byłam w Ticino i w miasteczko skąd pochodzę, poznałam swoich kuzynów i byłam na cmentarzu, gdzie są moje przodkowie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Renata napisała:

    Dla mnie to przede wszystkim wspaniale góry, ale oprócz nich to małe przyjemności takie jak czekolada, sery lub luksusowe zegarki. Od ładnych paru lat kojarzy mi się również z kontrolą osobistą, której został poddany kolega mojego męża wraz z żoną. Od tamtej pory o wyjeździe do Szwajcarii mogę sobie jedynie pomarzyć ,a mieszkamy nie tak daleko, bo w Prowansji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam mój pobyt w Szwajcarii jako fille au pair. Wszędzie szukałam czekolady Milka. Dopiero kupiłam ją za francuską granicą hehe

      Usuń
  4. Zofia napisała:
    Szwajcaria!... Dla mnie ,to druga ojczyzna - kraj przodków przybyłych niegdyś do Polski z urokliwego Neuchatel nad jeziorem o tej samej nazwie, wspaniałe wakacje w Alpach u chrzestnej matki, Denyse, cudowny i groźny widok na majestatyczny Matterhorn, wycieczka na lodowiec, sierpniowa noc w obserwatorium astronomicznym Tignouse z widokiem na Marsa i rozgwieźdżone niebo...
    Wreszcie - niezwykła miłość od pierwszego wejrzenia, " a coup de foudre"...
    Eh!...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkałam w Neuchatel, kiedy pracowałam tam jako fille au pair. Kąpałam się w jeziorze Neuchatel i jeździłam wokół niego rowerem :)

      Usuń
  5. Anna napisała:

    Szwajcaria to dla mnie ewidentnie krowa :) gdzie się człowiek nie ruszy - krowa, koło drogi - krowa, kolo bloków - krowa, koło autostrady - krowa, wysoko w Alpach - krowa, na szlaku w górach - krowi placek ;) , czekolada -krowa, ser - krowa :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Asia niedawno chyba pisała o tym na blogu, ale fakt znam od znajomych, którzy przez kilka lat mieszkali w Szwajcarii. Otóż, Szwajcarzy lubią porządek i nie wahają się używać różnych metod, aby go zachować. Ot, takie worki na śmieci. Wydawało by się, że nie ma prostszego elementu życia codziennego. Nie w Szwajcarii. Tu trzeba mieć odpowiednie, przygotowane przez gminę worki do segregacji śmieci. Jeśli użyje się nie tego worka co trzeba, nie posegreguje się odpowiednio śmieci, lub - broń boże - gdzieś się je podrzuci, specjalne komisje przeszukują znalezisko, aby namierzyć winnego. Sąsiedzi też chętnie pokażą palcem, kto zawinił, bo na porządku dziennym zaglądają sobie do kubłów na śmieci ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lekko przerażające hehe. Asia pisze również o tym w swojej książce.

      Usuń
  7. Beata napisała:
    Pozwalam sobie przesłać drobną część moich skojarzeń z kimś lub czymś
    szwajcarskim, zastrzegając przy tym, że świadomie narzuciłam sobie
    ograniczenie objętości tekstu, gdyż moich helweckich linków mogłabym
    napisać jeszcze o wiele, wiele więcej ...

    1. Pierwsze skojarzenie - z wczesnego dzieciństwa - PRAWDZIWY
    SZWAJCARSKI SER (ementaler?) - te dziury, ten smak (acz zapach
    nieco...niepokojący), nabyty przez moich rodziców w Delikatesach w
    Krakowie (lata siedemdziesiąte).
    2. Kolejne skojarzenie - PARTYCYPACJA. Pierwsi żywi Szwajcarzy, jakich
    poznałam na konferencji byli tak chętni do pomocy, że rzucali się
    wszędzie z ogromną chęcią włączania się (nawet do noszenia krzeseł) -
    urzekające!
    3. JEAN JACQUES ROUSSEAU. Byłam na stażu w Szwajcarii, akurat w roku
    2012, gdy obchodzono tam 300-lecie urodzin tego może nieco
    kontrowersyjnego filozofa i pedagoga (aczkolwiek przełomowego w
    dziejach pedagogiki, które niekiedy dzieli się na dwa okresy - do i po
    JJR). Oszołamiające było celebrowanie tego jubileuszu na wiele tak
    rozmaitych sposobów i właściwie chyba w każdym miejscu, gdzie swoją
    stopę bohater ten postawił!

    Pozdrawiam najserdeczniej, pomijając Rapperswil, Solothurn,
    Matternhorn, Rhetische-Bahn, białe Malbec, winnicę BISANG, St. Mortitz
    i Engandynę/Gryzonie etc., etc.,

    OdpowiedzUsuń