Od tylu lat uczę się francuskiego, ale jednego pojąć nie mogę - dlaczego Francuzi tak usilnie bronią się przed prawidłowym wymawianiem nazw i nazwisk pochodzenia obcego. Nie wiem, czy to zwykle lenistwo z ich strony, czy jakaś bliżej nieokreślona niemoc :) W każdym bądź razie czasami trzeba się nieźle nagłowić, żeby zrozumieć, o co im chodzi. Oto moje ulubione przykłady z życia wzięte :
Micheal Douglas, czyli majkel duglas (tutaj dodatkowo wychodzi brak konsekwencji, imię wymawiane à la anglaise, nazwisko à la française)
Tom Hanks, czyli tom ąks (Francuzi w ogóle nie wymawiają w takich przypadkach "h"; rozmawiając z nimi po angielsku, usłyszymy aj goł om [I go home] lub aj ev e big ałs [I have a big house]:)
R.E.M, czyli eryem
Lech Wałęsa, czyli lesz waleza (jest to trzecie po Wyborowej i Janie Pawle II skojarzenie Francuzów z Polską; przyznam się bez bicia, że na początku nie wiedziałam o kogo chodziło, kiedy próbowano rozmawiać ze mną o polityce:)
Miami, czyli miami
Miami, czyli miami
Ja z kolei nie rozpoznałam Leonadro da Vinci (Leonardo Wąci) i Wajdy z francuska Ważda. I uwielbiam Manhatan po fancusku Manatan. :)
OdpowiedzUsuńW polskich wiadomościach nie tak dawno temu słyszałam o rocznicy śmierci "Żanis Żoplę"
OdpowiedzUsuń