Zainspirowana Waszymi komentarzami o wydarzeniach z Francji, które ostatnio wzbudziły w Was emocje (komentarze dostępne pod TYM wpisem; różnorodność tematyczna gwarantowana : od zamachów (un attentat) i burkini, po zarobki fryzjera (un coiffeur) prezydenta Francji i drewniane patyczki do uszu (des cotons-tiges)), postanowiłam sama popełnić wpis o tym, co mną ostatnio wstrząsnęło...
O tym zjawisku przeczytałam po raz pierwszy w książce Pauliny (autorki bloga Mama w Paryżu) - Mój Paryż, moja miłość (przy okazji przypominam wywiad z Pauliną - KLIK). Nie mogłam uwierzyć, że takie rzeczy dzieją się nad Sekwaną, aż do pewnego letniego popołudnia...