wtorek, 11 grudnia 2012

Czy można nauczyć się francuskiego, nie jeżdżąc do Francji?

Natalia pyta mnie w mailu, jak wyglądał mój pierwszy kontakt z Francją i czy można nauczyć się mówić dobrze po francusku, nie wyjeżdżając do krajów francuskojęzycznych. Zacznę od drugiej części pytania.

Moim zdaniem można i żywym dowodem na to jest kilka moich uczniów. Kiedy zaczynałam z nimi współpracę byli już na poziomie B2, który osiągnęli wyłącznie z pomocą polskich nauczycieli, bez wyjeżdżania na dłużej za granicę. Także ciężką pracą można wiele osiągnąć. Kluczem do sukcesu w tym przypadku jest otaczanie się ze wszystkich stron językiem (należy czytać, mówić, słuchać, oglądać a nawet śpiewać po francusku;)). Niestety jest jedno małe "ale". Osoby, które nigdy nie miały kontaktu z żywym językiem, często mówią dość "książkowo", używają literackich struktur, wyszukanego słownictwa, którego nie używa się na co dzień. Mimo że lekko "sztuczny", ich francuski jest jak najbardziej komunikatywny, więc cel został osiągnięty :)

Jednak jeśli chcemy wskoczyć na wyższy poziom, to oczywiście wyjazd do Francji lub innego kraju francuskojęzycznego jest niezbędny. Otaczając się frankofonami, nauczymy się języka potocznego, dzięki czemu nasz francuski stanie się bardziej dynamiczny. Będziemy czuć się swobodniej, zyskamy większą pewność siebie. 

Podsumowując, nie uważam, żeby wyjazd za granicę był konieczny do opanowania języka w stopniu nawet bardzo dobrym, ale na pewno jest on wskazany :)

A tymczasem wracając do pierwszej części pytania...
Pierwszy raz wyjechałam do Francji w pierwszej klasie liceum na wymianę międzyszkolną. Dopiero co zaczęłam przygodę z językiem francuskim, więc na miejscu głównie porozumiewałam się po angielsku. Oprócz zwiedzania, spędziłam weekend w prawdziwej francuskiej rodzinie i liznęłam trochę kultury.
Po liceum poszłam na studia, na filologię romańską. Po roku stwierdziłam, że nie mówię tak płynnie po francusku jakbym tego chciała. Stąd zrodził się pomysł wyjazdu do Francji na wakacje, aby pracować jako opiekunka do dzieci. Złapałam bakcyla i później pracowałam jeszcze trzykrotnie jako fille au pair (Francja, Belgia, Szwajcaria). W między czasie wyjechałam na półroczne stypendium do Pragi. Nauka francuskiego u Pepiczków okazała się mało owocna, za to życie w Pradze jak najbarziej ;) Na piątym roku studiów wyjechałam na kolejne stypendium, tym razem do Francji, do Rennes. Miałam zostać tylko na semestr, ale tak mi się spodobało, że poprosiłam o przedłużenie stypendium i udało mi się zostać na cały rok. W chwili obecnej od ponad 4 lat mieszkam w Bretanii, w Vannes. Voilà, c'est mon histoire :) 

A jak było z Wami i nauką francuskiego??  

23 komentarze:

  1. Hehe, właśnie mi się przypomniało, jak w ramach drugiej części wymiany, o której wspominasz, próbowaliśmy "podzielić się polską kulturą" z dziewczyną, która przyjechała do Ciebie z rewizytą :) pierwsza klasa liceum, to były czasy :) swoją drogą - jest jakieś francuskie powiedzenie w stylu "to były czasy" ? pozdrowienia coraz bielsze z Rozembarku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten schemat, który opisałaś, odzwierciedla dobrze też i moją przygodę z francuskim. Po kilku latach nauki w liceum względnie dobrze znałem gramatykę i słownictwo by móc się bez większych przeszkód porozumiewać. Dopiero jednak dzięki kilku pobytom we Francji mogłem się przekonać jak w rzeczywistości wygląda ten język oraz uświadomić sobie mój "kanciasty", trochę sztywny sposób wyrażania się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomaszu intrygujesz mnie;) Znasz francuski dla przyjemności czy może jakoś zawodowo jesteś z nim związany? :>

      Usuń
    2. ;) w tej chwili nie, ale te wyjazdy miały charakter służbowy - pomagałem polskim pracownikom na budowach jako tłumacz, np. w tym roku - prawie 6 miesięcy w Bretanii :)

      Usuń
    3. Rozumiem, że kolega również po filologii? :>

      Usuń
    4. Nie, myślałem nad tym ale nie zdecydowałem się

      Usuń
  3. Oczywiscie zdecydowanie latwiej i szybciej nauczyc sie jezyka na miejscu, ale..nie zalamujmy sie.W dobie internetu,gdzie mozemy znalesc filmy, dialogi, rozmowki, piosenki po francusku, mamy blogi,gdzie zadajamy pytania, mamy niesliczona ilosc materialu do nauki jest o wiele latwiej.Kiedys bylo trudniej.Internet to studnia bez dna, wiec jakas szansa jest :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Jak ja zaczynałam studia 10 lat temu, to stały dostęp do Internetu był jeszcze rzadkością. Pracowało się głównie na książkach. Nie było kursów multimedialnych. Nie było wyjścia, trzeba było wyjeżdżać. Obecne pokolenie ma bardzo ułatwioną sprawę. Szkoda, że czasami nie umie dobrze tego wykorzystać ;)

      Usuń
  4. Zacząłem "poważną" naukę francuskiego w liceum w klasie o profilu romańskim (8 godz/ tygodniowo). Po 2 latach nauki po raz pierwszy pojechaliśmy całą ekipą do Paryża na tydzień. To był szok i niedowierzanie. Nasza wiedza oparta na podręcznikach "Le Nouveau Sans Frontieres" była całkiem w porządku, ale nasza sposób "wysławiania się" sprawiał na Francuzach bardzo dziwne wrażenie. ;) POBYT w krajach frankofońskich jest NIE DO PRZECENIENIA dla osób uczących się języka. Dla mnie każdy pobyt w FR jest wart wielu godzin spędzonych w klasie bądź na lektoracie na uczelni. Dziś, w wieku 30 lat, kiedy mija dekada od ukończenia liceum, każdy wyjazd do Paryża i kilka dni obcowania z autochtonami sprawiają, że wiedza bardzo szybko wraca, a nowe słowa i zwroty natychmiast zapadają w pamięć. Moja skromna rada- uczcie się z native speakers i jak najczęściej podróżujcie tam, gdzie szprechają po ichniemu! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie podpisałem się powyżej, wybaczcie.
    Pozdrawiam,
    Achillo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam na moim blogu Achillo i dziękuję za cenny komentarz. Myślę, że nasze pokolenia 30latków tak ma, że musi empirycznie wszystkiego doświadczyć :) Pozdrawiam

      Usuń
  6. Witam,
    Pani Justyno, moze by pani zrobila krotki komentarz o uzywalnosci poszczegolnych czasow w ,dzisiejszym' j.francuskim potocznym, o tym co jest przydatne, co francuzi uzywaja itp. np. ludzie mowia, ze francuzi sami upraszczaja swoj jezyk i wyrazaja cos za pomoca latwiejszych struktur/czasow niz powinno byc, np. do wyrazania przyszlosci uzywaja Future Proche we wszystkich sytuacjach-nawet tych dalszych czynnosciach gdzie powinno sie uzywac Future Simple itp. Podobnie z czasami: PASSÉ COMPOSÉ i PASSÉ SIMPLE. Mowi sie, ze inne czasy(a jest ich jeszcze troche) nie sa wogole uzywane w mowie(tylko w ksiazkach) strona bierna tez jest nie uzywana i da sie bez tego zyc, ze obowiazkowo jednak trzeba umiec tryb SUBJONCTIF PRÉSENT bo go francuzi czesto uzywaja itp. Z tego co widac to sami francuzi uzywaja gora 5 czasow w prawdziwej/potocznej rozmowie, wiec pytanie jest czy nalezy sie uczyc innych wszystkich zawilosci gramatycznych czy wystarcza te co wymienilem (no nie pomijajac nie mniej waznych rzeczy jak tryb rozkazujacy i podstawy gramatyki typu rodzajniki,laczenia itp.) Jak to wyglada w oczach kogos kto obraca sie na codzien w francuskim spoleczenstwie???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nie pierwsza osoba mnie o to prosi. Mam nadzieję, że na początku stycznia spłodzę coś ciekawego na ten temat, bo zagadnienie bardzo interesujące. Dziękuję za pomysł! :)

      Usuń
  7. Nigdy nie uczyłam się w szkole ani z żadnym podręcznikiem. Wyjechałam do pracy ze znajomymi na 6 miesięcy do okolicy Avignon (praca w hotelu). Bałam się bo język wydawał mi się nie do opanowania ! Pracowałam z francuską, która ani jednego słowa po ang nie znała. I tak zaczęłam łapać ten niesamowity język:) Niestety mieszkałam z polakami, więc tyle co rozmawiałam w pracy. Za jakiś czas wyjechałam znów , do Nimes na 3 miesiące. Tam już umiałam powiedzieć coś więcej. Dziś muszę być póki co w Polsce, ale jak tylko będę mogła chciałabym wrócić do Francji:)Powodzenia wszystkim uczącym się , niedługo wybieram się na korki do nativa żeby zacząć więcej mówić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam na blogu :)Życzę powodzenia na korkach z nativem i trzymam kciuki, żeby znów wyjechała do Francji! Pozdrawiam.

      Usuń
    2. PS. A tak swoją drogą, nie brakowało Ci nigdy jakiegoś "metody" w tym całym chaosie? Sposobu, żeby tę wiedzę, która już nabyłaś w sposób naturalny, jakoś usystematyzować?

      Usuń
  8. * sprostuje to niestety, mieszkalam z polakami.Gdyby nie oni, nie byłoby mnie tam.
    Fakt, brakuje uporzadkowania. Takiej chociazby odmiany czasownikow, czegonie umiem . Robie to automatycznie i dosc ,,koslawo,,.
    Swietny blog!! musze przeczytac caly :) Ale trooszke czasu na to potrzeba. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj, a ja zaczęłam swoją naukę w technikum gastronomicznym. Niestety nasza ilość godzin języka francuskiego przez 2 lata wynosiła tylko 2 lekcje w tygodniu, co uważam że to bardzo mało.. Teraz w obecnej 3 klasie dopiero zaczynam widzieć jak mało to jest, ponieważ obecnie mam tylko 1 godzinę tygodniowo.. Wszystko jest tak po krótce omawiane, nie można się rozszerzyć. Próbować konwersować na dłużej, co uważam że bardziej by się przydało.. Tak jak chyba w każdej szkole przy tak małej ilości godzin muszą zdążyć z opracowaniem tematów. Teraz za jakieś nie całe 2 miesiące wyjadę do Francji na 2,5 miesiąca do Montpellier tam mam mieć praktykę na kuchni.. Nie ukrywam bardzo się boję, bo pierwszy raz jadę sama w obce miejsce.. nie koniecznie idzie mi super z angielskim.. Justyno jeśli mogłabyś dać mi jakąś radę to będę bardzo wdzięczna.

    Pozdrawiam, Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że w Twojej sytuacji postawiłabym na komunikację. Zajrzyj do posta Komunikacja to podstawa Opisałam tam zagadnienia gramatyczne, od których powinno zacząć się naukę i które powinny ułatwić komunikację. Myślę też, że dobrze byłoby nauczyć się słownictwa z Twojej dziedziny, czyli kuchnia, sprzęty kuchenne, produkty spożywcze, etc. Niestety pierwsze zderzenie z żywym językiem francuskim może być bolesne. Język potoczny znacznie różni się od języka uczonego w szkole. Poza tym Francuzi szybko mówią. Ale głowa do góry. Pracując wśród Francuzów, na pewno szybko załapiesz najczęściej używane zwroty i wyrażenia. Uczenie się w praktyce jest najlepszą formą nauki. Najważniejsze, żeby zdać sobie sprawę, że jako obcokrajowcy mamy prawo czegoś nie wiedzieć, czegoś nie rozumieć, nie znać potocznych zwrotów, etc. Nie frustrujmy się tym zbytnio. Starajmy się dużo mówić, słuchać, a postępy pojawią się w sposób naturalny. Bon courage! :)

      Usuń
  10. Język potoczny to rzeczywiście inna bajka. Uczyłam się francuskiego zaledwie 1,5 roku i to z 15 lat temu. Teraz jestem we Francji i zupełnie nie mam pomysłu w jaki sposób poprawić swój francuski,jak pójść do przodu. Straciłam śmiałość do mówienia. Często mam wrażenie, że w szkole uczyłam się innego języka f. W tej chwili nie mam towarzystwa, gdzie mogłabym mówić po francusku. Naprawdę się cieszę, że trafiłam na ten blog.
    Domiś

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam wszystkich kochających Le Francais.
    Czytając posty i ciekawy wstęp autorki bloga na temat rozpoczynania, fazy faux debutant i doskonalenia języka francuskiego przypomniałem sobie moje początki. W latach 80 rozpocząłem uczęszczanie do Liceum PLASTYCZNEGO. Ponieważ wciąż był to Komunizm możliwości nauki jakiegokolwiek języka obcego poza j. rosyjskiem były wielce wątpliwe. Ale stał się cud, ponieważ mieliśmy możliwość nauki języka francuskiego, z racji profilu szkoły/ nie wiedząc do końća w tamtym czasie francuski był utożsamiany jedynie ze sztuką. Ale to takie mało istotne dywagacje. Otóz mój pierwszy nauczyciel języka Francuskiego/jak się potem okazało i splot różnych wydarzeń spowodował w czasie studiów również byłem jego uczniem/był nauczycielem genialnym- przyjechał z prowincji do nieco większego miasta z głową pomysłów. W poprzedniej szkole wiejskiej uczył j. polskiego. I tak z przypadkowego polonisty przeobraził się w nauczyciela języka francuskiego/nikt z nas wtedy nie wiedział ze jako licealista ten nasz nauczyciel wygrał ogólnopolską Olimpiadę Języka Francuskiego/
    Pamiętam pierwszą lekcję z nim. Zapytał nas dwuznacznie- dlaczego nie mielibyście uczyć się języka Francuskiego skoro los wam go podarował? Nie rozumieliśmy do końća tego , ale cóż, rozpoczęliśmy naukę. Powiedział jeszcze ze ci którzy dotrwają w swym postanowieniu do 3 roku/czyli ci którzy beda miec 5 na koniec 3 roku liceum/pojadą w nagrodę do BOURGES.
    Wtedy nikt z nas nie widział co to za miasto.
    Pojechałem. I dopiero wtedy/ komunizm wciąż trwał/zobaczyłęm jak można żyć, czym jest zapach perfumerii Sephora, jak piękna może być architektura.
    A potem były studia W NKJO- oczywiscie język Francuski. I dzięki różnym wyjazdom poznałem wspaniałych ludzi, potem był dłuższy pobyt we Francji.
    Dlaczego o tym piszę? Ponieważ zachęcam do ODWAGI- NIE BÓJCIE SIĘ UCZYĆ, POPEŁNIAĆ BŁEDÓW, MÓWCIE, MÓWCIE I JESZCZE RAZ MÓWCIE. Moj pierwszy dialog wtedy właśńie w Liceum kiedy w drodze powrotnej zaczepiliśmy Luwr był przeprowadzony z piękną Francuzką rysującą detale Luwru - i wiecie co NIC NIE ZROZUMIAŁEM Z NASZEJ WSPÓLNEJ ROZMOWY- ale to właśnie wtedy zrozumiałem dlaczego warto uczyć się języka francuskiego...ŻYCZĘ WYTRWAŁOŚCI

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja zaczęłam naukę jako 8latka. Przekonałam mamę, że przecież muszę się jakoś porozumieć z przyszłym mężem Garou (którego muzyka jest w dalszym ciągu moją miłością) haha Nauka trwała niestety tylko rok, jednak bardzo owocny gdyż wciąż pamiętam wiele reguł. W gimnazjum dostałam się do klasy z językiem francuskim ale niestety w liceum byłam w klasie z językiem włoskim więc w głowie zrobił mi się totalny misz-masz. Na rok zrobiłam sobie przerwę z językami obcymi i skupiłam się na studiach. Przed wyjazdem na Erasmusa do Belgi postanowiłam przypomnieć sobie trochę francuskich słówek i uwielbienie do tego języka wróciło. Teraz jestem na drugim Erasmusie - we Francji tym razem. Choć zajęcia mam w języku angielskim to codzienne przebywanie z francuzami jest bardzo przydatne. W końcu nie boję się mówić po francusku! <3 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Widzę, że jesteś erasmusowską starą wygą :) Miłego studiowania we Francji.
      A Garou jak wino, im starszy, tym lepszy ;)
      Była nawet na jego koncercie ha ha ha

      Usuń