piątek, 6 kwietnia 2012

O czym (nie) rozmawiać z Francuzami

     Francuzi to dziwny naród. Z jednej strony ucinają sobie banalne pogawędki o pogodzie (osobiście kompletnie nie sprawdzam się w tym temacie, nie interesuje mnie prognoza pogody na kilka dni w przód, ani tym bardziej nie potrafię rozwodzić się nad kolorem nieba), z drugiej zaś strony prowadzą głębokie rozmowy o polityce (w tej materii nie jest lepiej, moja wiedza ogranicza się do Sakozy'ego, Marine Le Pen, Martine Aubry, a po ostatniej aferze z pokojówką także do Strauss-khana :/). Dlatego kiedy spotykam się z moimi francuskimi znajomymi staram się skierować rozmowę na jakieś bardziej neutralne i międzynarodowe tematy. 
      I tak też było ostatnim razem. Zaczęło się dość niewinnie. Rozmowa zeszła na temat znajomości języków obcych. Wystarczyło jednak jedno zadnie, aby moje życie zawisło na włosku ;) Odważyłam się powiedzieć, że Francuzi nie znają angielskiego... Okazało się, że uderzyłam w czuły punkt, nie przypuszczałam, że aż tak bardzo czuły! Niestety liczby przemawiały na ich niekorzyść. Na 6 Francuzów z wykształceniem wyższym tylko jeden byłby w stanie porozmawiać po angielsku dłużej niż 10 minut. Oczywiście od razu zaczęto bombardować mnie wymówkami. A to system edukacji jest do bani, a to korepetycje drogie, a to studia bardzo czasochłonne itd, itp. Niestety według mnie problem leży całkiem gdzie indziej. Francuzi są zwyczajnie mało ambitni w tej dziedzinie, żeby nie powiedzieć leniwi. Przyzwyczaili się, że ich zagraniczni partnerzy biznesowi czy odwiedzający ich kraj turyści mówią po francusku i spoczęli na laurach. Nawet w restauracji ciężko jest znaleźć kelnera, który byłby wstanie przedstawić nam menu po angielsku, nie wspominając już o innych językach. Choć w wielu aspektach Polsce daleko jeszcze do Francji, to w tej dziedzinie Polacy biją Francuzów na głowę! I czasami francuskie ego nie jest w stanie tego zaakceptować;) Więc jeśli wam życie miłe, lepiej nie zaczynajcie z nimi tego tematu :)
        Osobiście ubolewam nad takim podejściem. Przecież język to nie tylko narzędzie do komunikacji, to również przysłowiowe okno na świat, dzięki któremu poszerzamy nasze horyzonty. Nie trzeba wydać fortuny, aby nauczyć się dobrze mówić w języku obcym. W dobie Internetu można wiele zdziałać samemu. Wystarczy tylko chcieć!

*krótki post o tym jak Francuzi wymawiają nazwy własne obcego pochodzenia Daglas czy Duglas

37 komentarzy:

  1. Dla mnie nie uczenie się angielskiego w dzisiejszym świecie jest zwykłą głupotą i odcinaniem sobie dostępu do wielu możliwości. Czy się to Francuzom podoba czy nie, angielski jest dziś naprawdę niezbędny...
    Zawsze myślałam, że z tą niechęcią Francuzów do angielskiego to przesada, że tak naprawdę jest lepiej... Ale gdzie tam - byłam tam wprawdzie tylko 2 tygodnie, ale i tak zdążyłam się parę razy przerazić. Na przykład: schodzimy z winnicy, wszyscy pakują się do samochodów i zastanawiają, jak się rozdzielić, żeby się wszyscy zmieścili. Podchodzi do nas dziewczyna, może z 2-3 lata młodsza ode mnie i... nic. I gada po francusku, chociaż wie, że my francuskiego nie znamy. Wystarczyłoby jakieś 'that car' i pokazanie palcem - ale gdzie tam, tego też nie umiała... Dobrze, że liznęliśmy przed wyjazdem jakieś podstawy francuskiego, dzięki temu domyśliliśmy się, o co jej chodzi. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w Polsce; chyba każdy tu potrafi wydusić z siebie po angielsku choćby podstawowe zdania... Zwłaszcza młodzież.

    OdpowiedzUsuń
  2. Justyna! zmień znajomych! :) Moi francuscy znajomi mają więcej dystansu i sami z siebie się śmieją :) Do tego spotykam ludzi, którzy raczej potrafią coś tam wydukać po angielsku i rok temu jak jeszcze nie mówiłam po francusku to zawsze coś powiedzieli po angielsku ztym uroczym akcentem, żebym nie siedziała jak na tureckim kazaniu ;)

    Co do komentarza Aithne - nie zgadzam się :) W Polsce wcale nie jest lepiej - naprawdę nie wszyscy młodzi ludzie mówią po angielsku. Niektórzy mówią całkiem nieźle, ale się wstydzą- bo na codzień języka nie używają i nie mają takiego nawyku. W sklepach też nie zawsze się dogadasz. Nie wspominając takich miejsc jak PKP czy poczta :P Nie raz w Gdańsku byłam tłumaczem między zagubionym obcokrajowcem i panią w okienku - która nawet liczyć po angielsku nie potrafiła. Do tego dochodzi jeszcze głupota ludzi - nauczyłam mojego Francuza jak poprosić po polsku o bilet, ale pani zagięła go pytaniem czy dla palących czy nie albo czymś innym durnym i koniec gadki :P

    Myślę, że z tym angielskim u Francuzów i tak jest coraz lepiej. W Paryżu prawie wszędzie dogadasz się po angielsku. Dla mnie jest to osobiście wkurzające, bo jak zrobię jakiś błąd po francusku to oni automatycznie przechodzą na angielski. Młodzi francuzi coraz więcej podróżują i chcą czy nie chcą - podstaw angielskiego nauczyć się muszą :)

    Na pewno francuzom jest jeszcze daleko daleko do mówienia po angielsku na poziomie np holendrów, ale nie uważam, żeby polakom było jakoś dużo bliżej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba będę musiała sprecyzować :) Nie wymagam, żeby wszyscy i wszędzie mówili po angielsku, czy to w Polsce, czy to we Francji. Mnie szokuje fakt, że francuski student lub już absolwent (od którego powinno się wymagać ciut więcej niż od przeciętnego M. Dupont) nie mówi po angielsku, nie mówiąc już o jakimś innym języku obcym, może być włoski, hiszpański czy niemiecki. Uważam, że polski student wie, że języki są ważne (z wielu względów) i się ich uczy, wykazując przy tym znaczną przewagę nad Francuzem. Mam uczniów z większych i z mniejszych miast, studentów, licealistów, osoby pracujące. Większość z nim mówi dobrze nie tylko w jednym ale w dwóch językach. Niektórzy nawet są w stanie dogadać się i w trzecim! Znajdźcie mi w mojej kamienicy Francuza z wykształceniem wyższym, który mówi dobrze choć w jednym języku, a odszczekam wszystko :)Co do Paryża, to stolice zawsze trzeba wziąć w nawias, bo one rządzą się innymi prawami. Moim zdaniem Polakom chce się uczyć języków i widać tego efekty! Często robią to dla samych siebie, bo chcą się rozwijać. Francuz najczęściej jest do tego zmuszony przez czynniki zewnętrzne. Pod tym względem nasze mentalności są kompletnie niekompatybilne. Voila, c'est mon opinion :)

    OdpowiedzUsuń
  4. heh... Moja wypowiedź była bardziej skierowana do komentarza Aithne :) Justyna, zauważ jednak, że Twoi uczniowie to osoby ambitne, chcące się uczyć języków. Jest jednak też cała masa ludzi, którzy mają niestety to gdzieś... Mówię o tym na podstawie własnych obserwacji - jak byliśmy w grupie moich polskich znajomych (studentów) nie wszyscy chcieli mówić po angielsku. Wśród francuskich znajomych sytuacja wygląda podobnie - niektórzy się wysilą, żeby coś powiedzieć, inni nie.

    Co do tego, że nam się chce uczyć języków obcych, a francuzi są do tego zwykle zmuszani przez czynniki zewnętrzne - zgadzam się w 100% :) Francuzi są bardziej zadufani w sobie i zafascynowani własnym krajem, bagietką i winem ;) Na całe szczęście coraz częściej są zmuszani do nauki języków oraz rodzą się wyjątki, którzy też chcą się trochę rozwijać :) W Paryżu z językiem angielskim jest całkiem ok i wierzę, że w ciągu kilku-kilkunastu lat rozleje się to na cały kraj! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, że ja mam do czynienie ze specyficzną grupą uczniów. Ale jest ich tak wielu, że pozwala mi to wierzyć, że nasze społeczeństwo chce się w tym kierunku rozwijać. Przeanalizowałam kto i dlaczego się uczy i wychodzi mi, że większość osób uczy się dla siebie, bo na co dzień w ogóle nie ma kontaktu z francuskim. Oby Twoje prognozy się sprawdziły i Francuzi w końcu nauczyli się wymawiać h w słowie "house" i "home" ;)

      Usuń
    2. moim faworytem jest "andryd" (hundred) ;) ale ja od nich nie wymagam akcentu :P "H" jest dla większości tak trudne jak polskie "R" :P

      Usuń
    3. No nie mają łatwo...:/ Moim faworytem od zawsze był Tom Ąks ;)

      Usuń
    4. Tak..Tom Ąks jest świetny..podobnie jak 'Doktor Us' ;)

      Usuń
  5. Świetny wpis! :] Ja uważam, że Polacy też za bardzo nie lubią języków obcych (wnioski na postawie mojej klasy, gdzie tylko ja lubię języki). :) Lecz chyba więcej rodaków mówi po angielsku, bo poziom edukacji tutaj jest wyższy. A co do poprawiania przez francuzów, ostatnio rozmawiałem ze studentem, gdy pomyliłem się po angielsku on przechodził na francuski, nawet gdy pisałem mu "JE NE PARLE PAS FRANCOIS", nie rozumiem jak można tłumaczyć komuś na język którego nie umie :P Mes salutations de Pologne! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że wszystko zależy od pokolenia. Aktualnie wśród młodych osób można zaobserwować zjawisko, które nazywam "marazmem". Choć inteligentni i zdolni, to nic im się nie chce, na niczym im nie zależy, co później przekłada się na naukę języków. A szkoda...

      Usuń
  6. No i w końcu na tym moim nieszczęsnym blogu wywiązała się jakaś dyskusja! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moim zdaniem Francuzi są po prostu zarozumiali (nie wszyscy,ale większość). Lubią swój język i uważają,że każdy jak do nich jedzie powinien go umieć...
    O tym,że nie lubią innych języków przekonałam się nie raz. Kiedy byłam z koleżanką w restauracji ja zamawiałam po francusku, ona po angielsku. Kelnerka jakby stała się inną osobą. Dla mnie uprzejma, miła, uśmiechnięta, dla koleżanki oschła,niemiła, wredna wręcz. Nie dość,że tak się zachowała to jeszcze przyniosła jej celowo inną potrawę niż została zamówiona. Na szczęście byłam ja i sprawa się wyjaśniła.
    Kolejnym przykładem jest to jak moja Justyna od francuskiego pojechała w wakacje do pracy do Francji. Była z koleżanką - Polką. Pracowały w kuchni i między sobą rozmawiały po polsku. Francuzki,które też tam pracowały miały o to pretensje. Jesteście we Francji macie mówić po francusku...
    Jednak z najbardziej upartym Francuzem spotkałam się w Luwrze. Wtedy byłam ze szkołą, pierwszy raz. Po zobaczeniu 'Damy z łasiczką' mieliśmy spotkać się w wyznaczonym miejscu o określonej godzinie. Chodziliśmy małymi grupami po 4-6 osób. Na miejsce zbiórki też szliśmy a właściwie biegliśmy grupą. Niestety miałam takiego pecha,że szedł przede mną starszy pan o lasce. Byłam tak zestresowana,że zapomniałam banalnego słówka 'pardon'. Mówiłam 'sorry, sorry' a ten nic więc zaczęłam mówić głośniej. 'Miły' pan zamiast się odsunąć zagrodził mi drogę laską i krzyczał : PARDON , PARDON ! Przepuścił mnie dopiero jak powiedziałam to magiczne słówko,ale po francusku...
    Ta sytuacja była dla mnie okropna bo każdy z mojej grupki spieszył na zbiórkę i nikt nie zauważył,że mnie nie ma. Nie było fajnie jak się zgubiłam, potem jeszcze spóźniłam... A wszystko przez upartego dziadziusia...

    Od tamtej pory nauczyłam się,że kiedy jestem we Francji muszę zapomnieć o istnieniu jakiegokolwiek innego języka.
    Chociaż kiedyś będąc w sklepie, sprzedawczyni bardzo mnie zaskoczyła i to pozytywnie. Mój francuski był na niskim poziomie,ale potrafiłam się dogadać. Ekspedientka zorientowała się,że nie jestem z Francji i zapytała o pochodzenie. Powiedziałam,że jestem z Polski a wtedy ona poprosiła żeby nauczyć ją kilku podstawowych zwrotów po polsku. Miło było kiedy wychodziłam a ona do mnie : do widzenia, miłego dnia.


    Co do angielskiego w Polsce.
    Mam w klasie koleżankę,która niby jest b.dobra z tego języka. Wygrała wiele konkursów i w umie więcej ode mnie. Ale co z tego jak nie potrafi rozmawiać po angielsku. Pojechałyśmy do Niemiec, nie mogłam dogadać się z pewnym sprzedawcą po niemiecku więc powiedziałam tej koleżance żeby po angielsku z nim pogadała. I co ? ... Nic. Nie mogła nic powiedzieć, nie wiem strach czy co. Ja niby ta mniej znająca angielski bez problemu się dogadałam. Jest wiele takich przypadków jak ten. Sporo osób 'umie' jakiś język,ale nie potrafi tego wykorzystać.

    Tu jeszcze jedna sytuacja,ale tym razem z dorosłym Niemcem(wtedy jeszcze nie wiedziałam,że z Niemiec).
    Przyjechał z żoną do Polski i pytali się mnie o drogę do jakiejś tam miejscowości. Zaczęłam po polsku,ale on przerwał i zapytał : English,Deutsch, francais ? . Po francusku najłatwiej mi się mówi,więc zaczęłam mu tłumaczyć drogę w tym języku. Nagadałam się,nagadałam a on do mnie,że nie rozumie... No to ok, zaczęłam tłumaczyć po angielsku, nadal nie rozumie. Dopiero kiedy zaczęłam mówić po niemiecku poinformował mnie,że jest Niemcem... Jego żona mówiła trochę po angielsku,ale już wolałam męczyć się po niemiecku niż domyślać się o co jej chodzi :D Dowiedziałam się,że pytali już kilku osób,ale nie mogli się z nimi dogadać.

    Tak jeszcze do francuskiego. Ja zazwyczaj jak rozmawiam z kim tak po koleżeńsku to na początku rozmowy mówię,że jestem Polką i żeby mnie poprawiać jak będę coś źle mówiła. Niektórzy się zrażają,ale tylko niektórzy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co racja, to racja. Francuzi nie zawsze są mili w obejściu. Z moich obserwacji wynika, że ci Francuzi, którzy jeżdżą na wymiany, na studia za granicę, podróżują w innym celu niż tylko "zwiedzanie i leżenie na plaży" są bardziej otwarci, serdeczni, wyrozumiali dla naszych ułomności językowych, a przede wszystkich bardziej ciekawi tego, kim jesteśmy, co mamy do powiedzenia, etc. No i mówią po angielsku ;) Dlatego tylko takich znajomości Wam życzę :)

      Usuń
    2. O jaki stres chodzi??? Jedno słowo PARDON (również jest po angielsku) jest kłopotem??? I dlaczego we Francji ktoś ma mówić po angielsku??? Mają rację żądając od nieuków francuskiego!!! Przekonajcie się na reszcie, że tylko po angielsku nie da się dogadać z każdym i wszędzie!!! I zacznijcie też szanować Polski, żądając od obcokrajowców, żeby mówili po polsku.

      Usuń
    3. Nie za bardzo rozumiem... Jeśli turysta, który nie mówi po francusku, jest nieukiem, to Francuz nie znający angielskiego jest kim? Dla mnie analogia jest oczywista ;) Znajomość języka obcego nie wyklucza szacunku do języka ojczystego. Według mnie nawet pomaga lepiej go poznać i docenić, bowiem ucząc się języka obcego szukamy różnic i podobieństw z językiem ojczystym.

      Usuń
  8. Jeju, nie wiedziałam,że to aż takie długie wyjdzie ! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Z mojego doświadczenia także wynika, że we Francji ze znajomością języków nie jest najlepiej. Oczywiście wszystko zależy od tego na kogo się trafi. Są Francuzi, którzy świetnie porozumiewają się po angielsku.

    Nie do końca zgadzam się, że Paryż jest wyjątkiem od tej reguły. Chociaż może to tylko ja "miałam pecha" trafić na Francuzów, którzy nie znali innego języka poza ich własnym ojczystym. Tak więc, wydaje mi się, że rada aby znać choćby podstawy języka jest trafna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla własnego zdrowia psychicznego i intelektualnego, nie mówiąc już o poznawaniu innych kultur, cywilizacji, ludzkiej natury, nauka języka jest wręcz niezbędna :)

      Usuń
    2. Agnieszko, a jakie są Twoje doświadczenia z Portugalczykami? Ja byłam pod ogromnym wrażeniem. Odwiedziłam mniejsze i większe miasta i normalnie prawie wszędzie można było dogadać się po francusku (sic!) i angielsku : hotele, schroniska, restauracje (te większe i te całkiem maciupkie), lotniska, wypożyczalnie samochodów... Mogłabym wymieniać dłuuugo.

      Usuń
    3. Wygląda to dokładnie tak jak opisałaś. Portugalczycy pewnie nie posiadają szczególnego daru (jako nacja), ale chętnie uczą się języków obcych (w szczególności angielskiego). Ponadto wiele programów emitowanych w portugalskiej telewizji ma napisy w języku angielskim. Co w jakiś sposób ułatwia przyswajanie języka, jeżeli tylko chce się go nauczyć.

      Usuń
  10. Ach Justynko, dziś wymarzony temat dla mnie :) Może powiem z własnego doświadczenia...uczyłam angielskiego Francuzów w różnym wieku, o różnym wykształceniu, zawodzie, miejscu zamieszkania, itd...Z moich obserwacji wynika, że opinia Francuzów na temat ich braku zdolności co do nauki języka angielskiego jest niesamowicie powszechna..Właściwie nie spotkałam jednej osoby, która twierdziłaby, że Francuzi, jako nacja, są uzdolnieni w tej dziedzinie..Jako powód najczęściej podawany jest system edukacji, i to zarówno przez osoby po 40-ce, jak i młodzież. Mając trochę rozeznania w sposobie uczenia angielskiego w szkołach francuskich, mogę powiedzieć, że niestety, mają trochę racji..W szkole francuskiej kładzie się niesamowity nacisk na gramatykę (jednocześnie ucząc jej w dość archaiczny sposób) oraz czytanie tekstów (nierzadko literackich (!). Bardzo mało czasu poświęca się na mówienie...Matura z języka angielskiego, w przeciwieństwie do polskiej matury, gdzie jest egzamin ustny, opisywanie zdjęć, scenki, itd., polega na odpowiedzeniu w formie pisemnej na zestaw pytań do autentycznego fragmentu tekstu literackiego. Tego typu zadania są również najczęściej ćwiczone w liceum...Podobnie wygląda egzamin gimnazjalny...Na studiach często zdaje się końcowy egzamin ustny z języka angielskiego, który polega na przeczytaniu tekstu o tematyce zgodnej z zakresem studiów i dyskusji z komisją na temat tegoż tekstu. Studenci, choć często znają słownictwo z ich dziedziny, polegają na nieznajomości gramatyki i braku umiejętności konwersacji... Z drugiej strony, miałam przyjemność prowadzić zajęcia również z wieloma osobami zarówno koło 30-ki, jak i w wieku dojrzałym (po 40, 50 a nawet 60-ce :), które traktowały lekcje angielskiego jako swoje hobby..Wspaniale wspominam małżeństwo po 50-ce, które wspólnie postanowiło nauczyć się angielskiego... :) Bardzo dobrze sobie radzili! Wydaje mi się, że Francuzi bardzo dużo podróżują (często w miejsca dość egzotyczne jak Mauritius, Azja, Nowa Zelandia, Australia) i chcą być w stanie swobodnie się porozumiewać...Trochę abstrahując od tematu, zadziwiający jest też sposób wymawiania angielskich słów, także w telewizji. Słowa, nazwiska aktorów, miasta (Miami ;) itd. wymawia się z całkowicie francuskim akcentem, co sprawia, że młodzież, dzieci często nie mają pojęcia, że dane słowo czyta się zupełnie inaczej (dla osoby niefrancuskojęzycznej daje to dość komiczny efekt, ale to już temat na inną dyskusję ;) Jedno jest pewne..temat nauki języków obcych stanowi wielki kompleks Francuzów, do którego otwarcie się przyznają :)Moim zdaniem, ich samokrytyka jest często zbyt duża,a kompleksy nie pozwalają im trochę odważniej próbować swoich sił w językach obcych...Ach, ale się rozpisałam.. ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, dziękuję Ci bardzo za ten wpis! Dzięki niemu zapewne nie tylko ja spojrzę łaskawszym okiem na braki językowe we francuskiej edukacji. Fakt, że Francuzi nie wymawiają "h", że wszystkie filmy są dubbingowane, że nazwy własne w obcych językach wymawiają po swojemu oczywiście nie pomaga. Ale czy to ich rozgrzesza w XXI wieku, w dobie Internetu i morza możliwości? Moim zdaniem Francja i Francuzi przyzwyczaili się, że to świat się do nich dostosowuje a nie oni do świata. Oczywiście się to zmienia, ale jednak ten pogląd jest obecny i objawia się przy różnych okazjach. Moja rozmowa ze znajomymi o języku angielskim wywiązała się z krytyki pewnego cudzoziemca. Jeden ze znajomych uczęszcza na szkolenie. Cudzoziemiec, o którym mowa, przestawił expose po angielsku, bo nie czuł się na siłach, żeby zrobić to francusku. Spotkało się to z wielkim oburzeniem, bowiem reszta osób nic nie zrozumiała. Moim zdaniem krytyka ta była nieuzasadniona, szczególnie jeśli chodzi o środowisko naukowe, gdzie angielski jest językiem, w którym pisze się publikacje, etc. Jeśli "elita intelektualna Francji" ma takie podejście, to strach się bać... :)

      Usuń
    2. Przecież z tą maturą jest niemal dokładnie tak samo u nas.

      Usuń
  11. Zgadzam się w 100 procentach..W środowisku naukowym angielski od lat jest nieodłącznym elementem i nic nie usprawiedliwia braku znajomości tego języka..Tak jak piszesz, najnowsze badania, artykuły najczęściej są publikowane w języku angielskim..jeśli chce się być na bieżąco, dokształcać się, trzeba znać ten język..Co do braku 'h' na początku wyrazów - czasami prowadzi to do bardzo zabawnych sytuacji podczas lekcji (możesz sobie wyobrazić ;) Swoją drogą słyszałam bardzo dużo komplementów co do zdolności językowych Polaków :) Wiele osób, które znały Polaków mówiących po angielsku, czy francusku twierdziło, że jesteśmy 'vachement doués' ;)Miło słyszeć takie słowa :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuję za świetny artykuł!
    W komentarzach znalazłem kilka wypowiedzi, że różne narody mają różny dar do nauki języków. Moim zdaniem wszyscy ludzie mają takie same możliwości, a raczej zdolności do nauki języków. Szwedzi, Holendrzy itp. uczą się łatwo angielskiego i niemieckiego, bo są z tej samej grupy językowej. Francuzom pewnie łatwo uczyć się hiszpańskiego. Anglojęzyczni Kanadyjczycy uczą się francuskiego w szkołach, ale podobno marny jest tego skutek... wszystko zależy od uczącego się, jaką ma motywację do nauki, ile włoży wysiłku, ile czasu poświęci i jakiej metody użyje :)
    Pozdrawiam wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
  13. Podejście Francuzów do języków obcych nie zmieni się, dopóki ktoś nie poczyni radykalnego kroku, polegającego na unieważnieniu Ustawy nr 94-665 z dnia 4 sierpnia 1994 roku, znanej potocznie jako Prawo Toubona. Ta ustawa obejmuje prawną ochroną język francuski i chroni go przed wpływem innych języków (zwłaszcza angielskiego), oraz nakazuje żeby wszystkie filmy i gry wydawane we Francji miały pełny francuski dubbing (Kubrick w grobie się przewraca).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciekawy komentarz. Nie słyszałam o Prawie Toubona. Teraz już wiem kogo winić za językowe lenistwo Francuzów ;)

      Usuń
  14. Nieznajomość ustawy 94-665 z dnia 4 sierpnia 1994 roku jest karygodna, jeśli mówi się o niechęci Francuzów do języka angielskiego. Francuzi tak długo będą pałać nienawiścią do języków obcych, dopóki Prawo Toubona nie zostanie zdelegalizowane. Każdy kto mówi o tym że we Francji brzydzą się językiem angielskim, a nic nie wspomina o Prawie Toubona, najlepiej żeby nic nie mówił, bo nie zna prawdziwej przyczyny takiego stanu rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawo Toubona na pewno nie pomaga, ale z drugiej strony jedno nie wyklucza drugiego. Można dbać o język ojczysty i jednocześnie znać języki obce :)

      Usuń
  15. Powiem tak że i w Norwegii nie dogadasz sie po angielsku, nawet z młodym ...

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja sie dziwie, ze cudzoziemcy oczekiwaja menu po angielsku w nie angielskojezycznym kraju. :p

    Francuzi nie lubia jezykow obcych (czyli angielskiego ) to "kasztaniec" w gazetach.Potem Angielki maja wszystkie rude wlosy a Polacy to sa hydraulicy.

    Kiedy bylam na wsi albo w miasteczkach w Polsce nie spotkalam nikogo mowiacego po angielsku ze mna. A na Ukrainie to bylo "gorzej" (jezeli uzywamy znajomosci jezyka angielskiego jako przedmiot ewaluacji poziomu cywilizacji pewnego kraju). W Kijowie znalazlam nikogo mimo wsrod mlodych ludzi mowiacych po angielsku albo niemiecku ze mna. A musialam slyszyc ludzi krytytkujac rodakow ktorzy znaja tylko francuski...

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja popieram francuzów, są w swoim kraju i to inni powinni dostosować się do nich. My za to jesteśmy, aż do przesady otwarci. Studenci np. z Erasmusa przyjeżdżając do Polski mają wykłady po angielsku..... według mnie karygodne! Nasi studenci wyjeżdżając do innych państw muszą mówić w języku danego państwa. Znajomość obcych języków ok, ale zacznijmy choć trochę też wymagać od innych szanując nasz polski język o który kiedyś walczyli nasi dziadkowie, bo jak tak dalej pójdzie z naszego języka polskiego zrobi się język angielski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wykłady po angielsku dla erasmusów są i w Hiszpanii czy we Włoszech, nie wspominając o Niemczech czy innych krajach. W Norwegii czy w Holandii studia magisterskie są prowadzone po angielsku dla ichniejszych studentów. Wyobrażasz to sobie w Polsce? Studia w 100% po angielsku dla Polaków ;) W Portugalii wiele przedmiotów jest prowadzonych przez Portugalczyków po angielsku, bo jest im tak wygodniej (bo np. przez 20 lat mieszkali w USA) i wykładowcę nie obchodzi fakt, że jesteś Portugalczykiem słabo mówiącym po angielsku. Jeżeli doszedłeś do takiego etapu edukacji to powinieneś zrozumieć wykład czy wykonać prezentację, czytać prasę fachową i umieźć dyskutować oraz rozwiązywać problem w jęz. angielskim.

      A polscy studenci wcale nie muszą mówić w jezyku danego państwa - sama byłam na erasmusie i innych wymianach i zawsze zajęcia były po ang, oprócz krajów, gdzie mieszka 2 mln ludzi i jestem jedyną osobąna wykładzie :P Wówczas miałam prywatne konsultacje 1:1 też po angielsku, jak również zaliczenia. Jeżeli ktoś wyjeżdza na uniwerek do Hiszpanii czy Francji to zdaje sobie sprawę, że musi coś tam ogarniać w ich jezyku. Poza tym dużo łatwiej nauczyć się francuskiego czy hiszpanskiego lub włoskiego niż polskiego - dużo mniej kursów językowych, ksiazek, materiałów czy nauczycieli języka polskiego jako obcego.

      Jedyne co mnie denerwuje to fakt, że jeżeli ktos przyjeżdza do danego kraju i oczekuje, że mieszkańcy będą mówić w xxx języku. I nieważne czy to Polska, Hiszpania, Ukraina, Rumunia czy Turcja. Przed wyjazdem poświęcam kilka, kilkanaście godzin i uczę się prostych fraz (jak kupić bilet, wodę, sok, herbatę, kawę, zamówić jedzenie, zapytać taksówkarza, różne zwroty grzecznościowe, kilka słów o jedzeniu czy nawet liczby, miesiace i dni tygodnia - przydają sie przy rozkladach jazdy). Kupuję rozmówki za 3 zł i już ma się o połowę kłopotów mniej. :)

      Usuń
  18. A ja się uczę francuskiego bo angielski stał się dla mnie już zbyt oklepany. Nawet lubię ten ich narcyzm. Lubię ich słuchać, naprawdę lubię, wręcz kocham to "r" i jak dla mnie mogą sobie gadać po swojemu. Jakoś się z nimi dogadam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zapraszam do zapoznania się z ofertą firmy preply! Najlepsze oferty korepetycji
    http://preply.com/pl/ Korepetycje
    Pracowałem z nimi przez ponad rok i zdobyłem cenne doświadczenie! Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Na pewno nie lubią rozmawiać o Anglii i po angielsku ;)

    OdpowiedzUsuń