Kochani Czytelnicy i Czytelniczki!
Dzisiaj wpis wyjątkowy i to z wielu powodów. Po pierwsze, wpadł do nas gość, który w słowach nie przebiera, ale robi to z takim wdziękiem i humorem, że z wielką przyjemnością użyczyłam mu miejsca w moim wirtualnym pamiętniczku 😎 Po drugie, zajrzymy do francuskojęzycznej części Szwajcarii i ponaśmiewamy się troszkę z Romandczyków. Po trzecie, będzie konkurs z nagrodami 😱 Zapraszam!
Allo! Allo! Dziś
Joanna Lampka vel. Szwajcarskie Blabliblu nadaje w radiu 3xFra, czyli O
FRAncji, FRAncuzach i języku FRAncuskim z mojej Romandii. Czy tylko ja
zauważyłam te 3xFra? Tak właśnie powinno brzmieć „tak” w języku francuskim,
zamiast przyznawać się do siusiania za każdym razem, gdy się coś potwierdza.
-Czy to pan, Monsieur, zrobił oui-oui? (ang. wee-wee = siusiu)
-Oui…
-Oui…
To taka moja
prywatna zemsta za śmianie się z naszego polskiego tak-tak, które w uszach
moich znajomych Szwajcarów brzmi co najmniej jak bara-bara, sądząc po ich
rozanielono-rozbawionych minach.
faire tac tac [wym. tak tak] (pot.) = robić bara-bara
No dobrze. Gdzie
ta Romandia, zapytacie! Otóż Romandia to francuskojęzyczna część Szwajcarii
granicząca z Francją przez góry Jura. A Romandczycy to też ponoć źródło
nieustannych żartów Francuzów – ich akcent, to, że mówią wolno i że używają przestarzałych
słów. Może i mówimy wolno, ale za to zarabiamy w frankach szwajcarskich! Szach
– mat, Polonio francuska! (Tylko nie mówcie, proszę, że wydajemy też we
frankach!)
To jest główny
stereotyp – szwajcarski francuski jest o wiele wolniejszy niż ten z macierzy.
Dla nas, Polaków, może to być jednak tylko zaleta. Bo akcenty z kantonu Vaud,
Genewy lub Neuchatel nie są na tyle odznaczające się, żeby miały nam sprawić
jakieś problemy. Jest jeszcze jeden plus w postaci absolutnej tolerancji
lokalsów na obce akcenty i nieporadność językową. W końcu nawet ich rodacy z
kantonów niemieckojęzycznych dukają po francusku jak uczniaki z koszmarnym
niemieckim akcentem. Francuskich gaf Szwajcarów z pierwszych stron gazet jest
mnóstwo i każda z nich była przyjmowana przez Romandczyków z wyrozumiałym
śmiechem.
Na przykład minister spraw zagranicznych powitał zwycięskich
szwajcarskich olimpijczyków (przepraszam,
muszę to napisać tak, jak to powiedział):
- Własi,
lezero!
Co znaczyło po
prostu oto nasze zera… I dopiero po uśmiechach sportowców i zmieszaniu
polityków zorientował się, co było w tym nie tak. Otóż wyraz les héros (bohaterzy), którego chciał użyć posiada tak zwane „h” przydechowe,
które sprawia, że nie łączy się z ostatnią literą wcześniejszego słowa.
les *héros [wym. le ero] = bohaterzy
h przydechowe -> brak elizji i łączenia międzywyrazowego
No cóż,
najwyraźniej biedny pan minister nie miał tak dobrej nauczycielki jak ja!
(ukłoń się Państwu, gospodyni bloga!). I tak z bohaterów, sportowcy stali się
zerami… Nic dziwnego, że w kwestiach językowych, Szwajcarzy są o wiele bardziej
tolerancyjni niż Francuzi.
Gospodyni mnie tu
wpuściła, żebym Wam coś powiedziała o różnicach pomiędzy francuskim z Francji i
Szwajcarii, więc może po tym przydługim wstępie przejdę do sedna. Otóż tych
różnic nie jest tak wiele, a i Szwajcarzy są absolutnie świadomi tego, jak się
mówi we Francji, dlatego dogadacie się tutaj po francusku rodem z Francji!
Gorzej z rozumieniem, dlatego warto znać tych kilka słów.
Pierwsza sprawa –
słynne francuskie odliczanie
nielogicznie dodające do sześćdziesięciu, a potem do cztery-razy-dwadzieścia. Nie
wiem, czy wiecie, ale Szwajcarzy sobie to uprościli, używając bardzo domyślnych
nazw! Bo gdy dla
Francuzów 70 to nie inaczej tylko sześćdziesiąt (plus) dziesięć: soixante–dix, dla Szwajcarów to
jest zwyczajnie septante – bez udziwnień: sept (siedem) + -ante. Szukacie tu
logiki we francuskiej wersji? No dobra, a co powiecie na 80, czyli dosłownie cztery (razy) dwadzieścia: quatre–vingts. Szwajcarzy
zupełnie nie przejmując się francuskim brakiem logiki, używają słowa huitante: huit (osiem) + -ante. Przyzwyczailiście
się już do myślenia Francuzów? To 90 Was powali! Bo to jest po
prostu: cztery (razy) dwadzieścia (plus) dziesięć: quatre-vingt–dix. Szwajcarzy nie
rozumieją, o co chodzi i 90 to zwyczajnie nonante – neuf (dziewięć) + -ante. Czy już teraz domyślacie się, dlaczego to Szwajcarzy, a nie Francuzi mają najlepsze banki?
70: soixante-dix // septante
80: quatre-vingts // huitante
90: quatre-vingt-dix // nonante
Przejdźmy do jedzenia, a konkretnie posiłków, bo w
tym temacie występują największe i najbardziej znaczące różnice. Wyobraźcie
sobie bowiem, że Szwajcar z Francuzem umawiają się na déjeuner. Francuz przychodzi na godz. 13, a Szwajcar na godz. 9, bo według niego to
słowo oznacza śniadanie! Nie mogli się dogadać, więc do dwóch razy sztuka –
postanowili się umówić na dîner! I znowu skucha, bo Szwajcar daremnie
czeka o godz. 12 przed restauracją. Dla niego to lunch, podczas gdy Francuz szykuje
się dopiero na kolację! Kolacja to dla Szwajcara souper…
śniadanie: le petit-déjeuner // le déjeuner
obiad: le déjeuner // le dîner
kolacja: le dîner // le souper
Jest jeszcze
kilka słówek, które mogą wzbudzić wątpliwości. Na przykład słowo cornet, które dla Romandczyka znaczy nic
innego tylko siatkę w sklepie, natomiast Francuz wybuchnie śmiechem, gdy pani
sprzedawczyni zaproponuje mu coś, co w jego mniemaniu oznacza trąbkę lub rożek
do lodów. Następnie: galetas to nic
innego tylko szwajcarski strych!
siatka, reklamówka: un sac (en) plastique // un cornet
strych: un grenier // un galetas [wym. galta]
Jest jeszcze
kilka zwrotów, które Romandczycy uwielbiają, a które we Francji są używane
wyłącznie sporadycznie, ale są to rzeczy, nad którymi nie ma co się rozwodzić –
zrozumiecie!
Od siebie dorzucę jeszcze dwa przykłady, które sprzedali mi moi uczniowie mieszkający w Szwajcarii.
telefon komórkowy : un (téléphone) portable // un natel
na zdrowie! (kiedy ktoś kichnie) : à tes / à vos souhaits ! // santé!*
* we Francji santé mówi się, kiedy wznosi się toast za czyjeś zdrowie
Czy po tym artykule o wolniejszym, łatwiejszym francuskim i frankach szwajcarskich czeka nas masowa reemigracja Polonii francuskiej do Romandii? Jeśli tak, to mam dla Was coś specjalnego!
Otóż ostatnio
napisałam książkę o fenomenie Szwajcarii, o wdzięcznym tytule Czy wiesz,
dlaczego nie wiesz, kto jest prezydentem Szwajcarii? Nie, nie obawiajcie się,
z książki na pewno się nie dowiecie, kto jest tym nieszczęsnym prezydentem.
Ewentualnie możecie się dowiedzieć, dlaczego nie wiecie… No bo nie oszukujmy
się, wszystkie ploteczki o Sarkozym i Hollandzie znacie przecież bardzo dobrze,
prawda?
Szwajcaria to
wyjątkowy kraj. To jak wyspa pośród europejskiego chaosu! Bogata mimo
niesprzyjających warunków gospodarczych, neutralna, ale uzbrojona po zęby. To
kraj, w którym obywatele głosują przeciwko przedłużeniu im wakacji do 6
tygodni! Wyobrażacie sobie coś takiego? Ciekawi Was, dlaczego tak się dzieje? Jeśli tak, weźcie
udział w konkursie! Do wygrania 3 egzemplarze książki Czy wiesz, dlaczego nie wiesz,
kto jest prezydentem Szwajcarii?
Książkę Joanny przeczytałam na jednym wdechu i polecam ją z czystym sumieniem! Znajdziecie w niej wiele ciekawostek, ale również solidną porcję wiedzy na temat historii i systemu politycznego Szwajcarii, poznacie lepiej szwajcarską mentalność. Po jej przeczytaniu wiem jedno: Ja chcę nad Jezioro Genewskie !!!! 😎
-------------------------------------------------
KONKURS
-------------------------------------------------
Aby wziąć udział w konkursie i wygrać 1 z 3 egzemplarzy książki,
należy odpowiedzieć w kilku zdaniach na pytanie :
Z czym/kim kojarzy Ci się Szwajcaria?
Ja, kiedy myślę o Szwajcarii, wspominam mój pobyt w Neuchatel, gdzie przez dwa miesiące pracowałam jako fille au pair w rodzinie francuskich ekspatów. Opiekowałam się dwoma dziewczynkami, a w wolnym czasie zwiedzałam francuskojęzyczną część kraju. Pamiętam czyste ulice i kierowców, którzy zawsze zatrzymywali się przed przejściem dla pieszych 😉
Mam też dla Wam pewną anegdotę. Rodzina, u której pracowałam, mieszkała w domu położonym na wzniesieniu, do którego prowadziły strome betonowe schody. Pokonywanie ich z dzieckiem i wózkiem kilka razy dziennie to był prawdziwy koszmar! Poradzono mi więc, żebym zostawiała wózek przy schodach na dole. W końcu w Szwajcarii każdy szanuje cudzą własność i nikt nie kradnie. Pewnego dnia wózek... zniknął! Nikomu nie mieściło się to w głowie. Wszędzie indziej, ale nie w Szwajcarii! Zagadka rozwiązała się kilka dni później. Okazało się, że przy schodach stał kontener na śmieci i ktoś musiał pomyśleć, że wózek był do oddania! Podobno to częsta praktyka, że zostawia się rzeczy w dobrym stanie przy śmietniku, by ewentualnie inni mogli z nich skorzystać. Honor Szwajcarów został uratowany 😊
ZASADY WYSYŁANIA ZGŁOSZEŃ
Odpowiedzi konkursowe należy umieszczać w komentarzu pod dzisiejszym wpisem. Jeśli nie posiadasz konta "blogowego" i zostawiasz komentarze jako anonimowy czytelnik, wyślij
zgłoszenie do mnie, na adres jholosyniuk[małpa]poczta.onet.pl Ja następnie opublikuję Twoją odpowiedź na blogu, ujawniając jedynie Twoje imię. Każde zgłoszenie potwierdzane jest przeze mnie mailowo. Jeśli w ciągu 24 godzin nie otrzymasz potwierdzenia, skontaktuj się ze mną jeszcze raz!!
Uwaga : każdy uczestnik konkursu może wysłać tylko 1 zgłoszenie!
UWAGA! nagrody wysyłane są tylko na terenie Polski.
(jeśli mieszkasz za granicą, możesz podać adres kogoś, kto mieszka w Polsce)
CZAS TRWANIA KONKURSU
Zgłoszenia należy przesyłać do 30 kwietnia (niedziela), do godziny 23.59 👈
-----------------------------------------------
WYNIKI KONKURSU
------------------------------------------------
Przepraszam Kochani, że dopiero teraz, ale pobyt w Ojczyźnie kompletnie wybił mnie z rytmu... Nagrody wędrują do:
Nory, by jeszcze lepiej poznała kraj swoich przodków
Anny, by Szwajcaria przestała kojarzyć jej się tylko z krowami 😉
Beaty, by jeszcze mocniej pokochała Helwetów
Nory, by jeszcze lepiej poznała kraj swoich przodków
Anny, by Szwajcaria przestała kojarzyć jej się tylko z krowami 😉
Beaty, by jeszcze mocniej pokochała Helwetów
Szwajcaria kojarzy mi się dość nietypowo. Z piruetami! Za każdym razem gdy nasi komentatorzy łyżwiarstwa figurowego oglądali jazdę Stephana Lambiela wspominali właśnie o szwajcarskich piruetach jako tych najlepszych na świecie.
OdpowiedzUsuńDrugim moim skojarzeniem jest Zderzacz Hadronów :)
Pozdrawiam Alojka
http://zachciewajki.blogspot.com/
Aż musiałam sobie ten zderzacz wyguglować ;) Niezłe cacko!
UsuńNora napisała:
OdpowiedzUsuńDla mnie Szwajcaria to kraj moich przodków, pod koniec XIX wieku, chociaż trudno uwierzyć, był to biedny kraj. Moja rodzina mieszkała w Ticino, dzieci mieli dużo a pracy dla wszystkich nie było. Kiedy mój pradziadek miał dwadzieścia parę lat, z nowa poślubiona żonę, decydował się emigrować do Argentynie i szukać nowe miejsce do życia. Razem z nimi pojechali jego brat z żoną. W Argentynie urodziły się ich dzieci, m.in. mój dziadek Bernardo (jak widać tęskno było za kraju pochodzenia). Z relacji rodziny wiem, że podczas podchody w czasie świąt państwowych, mój pradziadek maszerował w grupie imigrantów ze Szwajcarii nosząc czerwoną flagę z białym krzyżem. 😊
Po latach i ja emigrowałam do Polski i udało mi się zwiedzać Szwajcaria, byłam w Ticino i w miasteczko skąd pochodzę, poznałam swoich kuzynów i byłam na cmentarzu, gdzie są moje przodkowie.
Niesamowite koleje losu!
UsuńRenata napisała:
OdpowiedzUsuńDla mnie to przede wszystkim wspaniale góry, ale oprócz nich to małe przyjemności takie jak czekolada, sery lub luksusowe zegarki. Od ładnych paru lat kojarzy mi się również z kontrolą osobistą, której został poddany kolega mojego męża wraz z żoną. Od tamtej pory o wyjeździe do Szwajcarii mogę sobie jedynie pomarzyć ,a mieszkamy nie tak daleko, bo w Prowansji.
Pamiętam mój pobyt w Szwajcarii jako fille au pair. Wszędzie szukałam czekolady Milka. Dopiero kupiłam ją za francuską granicą hehe
UsuńZofia napisała:
OdpowiedzUsuńSzwajcaria!... Dla mnie ,to druga ojczyzna - kraj przodków przybyłych niegdyś do Polski z urokliwego Neuchatel nad jeziorem o tej samej nazwie, wspaniałe wakacje w Alpach u chrzestnej matki, Denyse, cudowny i groźny widok na majestatyczny Matterhorn, wycieczka na lodowiec, sierpniowa noc w obserwatorium astronomicznym Tignouse z widokiem na Marsa i rozgwieźdżone niebo...
Wreszcie - niezwykła miłość od pierwszego wejrzenia, " a coup de foudre"...
Eh!...
Mieszkałam w Neuchatel, kiedy pracowałam tam jako fille au pair. Kąpałam się w jeziorze Neuchatel i jeździłam wokół niego rowerem :)
UsuńAnna napisała:
OdpowiedzUsuńSzwajcaria to dla mnie ewidentnie krowa :) gdzie się człowiek nie ruszy - krowa, koło drogi - krowa, kolo bloków - krowa, koło autostrady - krowa, wysoko w Alpach - krowa, na szlaku w górach - krowi placek ;) , czekolada -krowa, ser - krowa :D
Ha ha ha
UsuńAsia niedawno chyba pisała o tym na blogu, ale fakt znam od znajomych, którzy przez kilka lat mieszkali w Szwajcarii. Otóż, Szwajcarzy lubią porządek i nie wahają się używać różnych metod, aby go zachować. Ot, takie worki na śmieci. Wydawało by się, że nie ma prostszego elementu życia codziennego. Nie w Szwajcarii. Tu trzeba mieć odpowiednie, przygotowane przez gminę worki do segregacji śmieci. Jeśli użyje się nie tego worka co trzeba, nie posegreguje się odpowiednio śmieci, lub - broń boże - gdzieś się je podrzuci, specjalne komisje przeszukują znalezisko, aby namierzyć winnego. Sąsiedzi też chętnie pokażą palcem, kto zawinił, bo na porządku dziennym zaglądają sobie do kubłów na śmieci ;)
OdpowiedzUsuńLekko przerażające hehe. Asia pisze również o tym w swojej książce.
UsuńBeata napisała:
OdpowiedzUsuńPozwalam sobie przesłać drobną część moich skojarzeń z kimś lub czymś
szwajcarskim, zastrzegając przy tym, że świadomie narzuciłam sobie
ograniczenie objętości tekstu, gdyż moich helweckich linków mogłabym
napisać jeszcze o wiele, wiele więcej ...
1. Pierwsze skojarzenie - z wczesnego dzieciństwa - PRAWDZIWY
SZWAJCARSKI SER (ementaler?) - te dziury, ten smak (acz zapach
nieco...niepokojący), nabyty przez moich rodziców w Delikatesach w
Krakowie (lata siedemdziesiąte).
2. Kolejne skojarzenie - PARTYCYPACJA. Pierwsi żywi Szwajcarzy, jakich
poznałam na konferencji byli tak chętni do pomocy, że rzucali się
wszędzie z ogromną chęcią włączania się (nawet do noszenia krzeseł) -
urzekające!
3. JEAN JACQUES ROUSSEAU. Byłam na stażu w Szwajcarii, akurat w roku
2012, gdy obchodzono tam 300-lecie urodzin tego może nieco
kontrowersyjnego filozofa i pedagoga (aczkolwiek przełomowego w
dziejach pedagogiki, które niekiedy dzieli się na dwa okresy - do i po
JJR). Oszołamiające było celebrowanie tego jubileuszu na wiele tak
rozmaitych sposobów i właściwie chyba w każdym miejscu, gdzie swoją
stopę bohater ten postawił!
Pozdrawiam najserdeczniej, pomijając Rapperswil, Solothurn,
Matternhorn, Rhetische-Bahn, białe Malbec, winnicę BISANG, St. Mortitz
i Engandynę/Gryzonie etc., etc.,
Czuć, że Szwajcaria jest Ci bardzo bliska :)
Usuń