Dzis Dzień Nauczyciela ! Poznajcie moją historię, czyli jak to się stało, że zaczęłam uczyć :)
LICEUM
Wszystko zaczęło się w ogólniaku. Wybrałam klasę humanistyczną, w której głównym językiem obcym był francuski - całkowity przypadek! Trafiłam na bardzo dobrą nauczycielkę, która nie tylko świetnie tłumaczyła gramatykę (wierzcie lub nie, ale nawet teraz, 15 lat po maturze, korzystam z materiałów od niej :)), ale również starała się zainteresować nas Francją i kulturą francuską. To dzięki niej wyjechałam w pierwszej klasie liceum po raz pierwszy do Francji na wymianę międzyszkolną. Umiałam wtedy wydukać tylko kilka zdań po francusku, ale i tak było fajnie: kilkunastogodzinna podróż autokarem, zwiedzanie Paryża, croissanty na śniadanie i weekend we francuskiej rodzinie :)
Przy okazji muszę Wam zdradzić, że moja pani profesor tak bardzo zaangażowała się w propagowanie języka francuskiego w Polsce (na swoim koncie ma wielu olimpijczyków), że w 2014 roku została oznaczona Orderem Kawalerskim Palm Akademickich. To bardzo prestiżowe wyróżnienie przyznawane jest przez Ministra Edukacji Narodowej Republiki Francuskiej (podobno do roku 2012 otrzymało je jedynie 33 osoby w kraju!).
Ale wracając do mojej nauki francuskiego... W klasie maturalnej musiałam wybrać przedmioty dodatkowe, z których chciałam zdawać egzamin dojrzałości. Eliminując te, do których nie pałałam wielką miłością, zostały mi tak naprawdę tylko języki obce: francuski i angielski. Byłam z niech dość dobra, więc postanowiłam pójść za ciosem i po maturze zdawać na filologię romańską.
Wkuwałam słówka, uzupełniałam ćwiczenia z gramatyki i chodziłam na korepetycje, by móc się rozgadać. To właśnie mówienie sprawiało mi wtedy najwięcej trudności. Kiedy miałam zbudować zdanie po francusku, mój język zamieniał się w kołek...
Czy zdając na romanistykę, myślałam o zostaniu nauczycielem? - NIE :)
Przy okazji muszę Wam zdradzić, że moja pani profesor tak bardzo zaangażowała się w propagowanie języka francuskiego w Polsce (na swoim koncie ma wielu olimpijczyków), że w 2014 roku została oznaczona Orderem Kawalerskim Palm Akademickich. To bardzo prestiżowe wyróżnienie przyznawane jest przez Ministra Edukacji Narodowej Republiki Francuskiej (podobno do roku 2012 otrzymało je jedynie 33 osoby w kraju!).
Ale wracając do mojej nauki francuskiego... W klasie maturalnej musiałam wybrać przedmioty dodatkowe, z których chciałam zdawać egzamin dojrzałości. Eliminując te, do których nie pałałam wielką miłością, zostały mi tak naprawdę tylko języki obce: francuski i angielski. Byłam z niech dość dobra, więc postanowiłam pójść za ciosem i po maturze zdawać na filologię romańską.
Wkuwałam słówka, uzupełniałam ćwiczenia z gramatyki i chodziłam na korepetycje, by móc się rozgadać. To właśnie mówienie sprawiało mi wtedy najwięcej trudności. Kiedy miałam zbudować zdanie po francusku, mój język zamieniał się w kołek...
Czy zdając na romanistykę, myślałam o zostaniu nauczycielem? - NIE :)
STUDIA W TARNOWIE
Niestety nie udało mi się dostać na wymarzoną uczelnię w Krakowie... Myślę, że zabrakło mi płynności w mówieniu. Porażka bolała, ale jak się później okazało, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło ;)
Trafiłam pod dach Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Tarnowie. Wydział romanistyki był filią Uniwersytetu Jagielońskiego. Większość wykładowców przyjeżdżała do nas prosto z Krakowa. To tutaj najwięcej się nauczyłam (dużą wagę przykładano do praktycznych aspektów nauki języka), to tutaj obroniłam pracę licencjacką.
Na początku studiów mówienie po francusku nadal sprawiało mi najwięcej kłopotów, dlatego postanowiłam wyjechać na wakacje do Francji, by pracować jako fille au pair i szkolić język. Złapałam bakcyla i w sumie pracowałam w 4 różnych frankofońskich rodzinach we Francji, Belgii i Szwajcarii. Kiedyś Wam o tym opowiem :) Ale co najważniejsze, wyjazdy przyniosły oczekiwane rezultaty!
STUDIA W PRADZE
Na trzecim roku studiów w Tarnowie otrzymałam stypendium naukowe i wyjechałam na pół roku do Pragi, na prestiżowy Uniwersytet Karola. Studiowanie francuskiego wśród "knedliczków" to była prawdziwa czeska komedia ;) Nie nauczyłam się zbyt wiele, za to poznałam miasto od podszewki (jedna z koleżanek wróciła nawet z narzeczonym!). Mimo to nadal śmiem twierdzić, że podróże kształcą ;)
Czy studiując na PWSZ w Tarnowie, myślałam o zostaniu nauczycielem? - NIE :)
Chociaż lubiłam chodzić na zajęcia z pedagogiki i dydaktyki, prowadzić lekcje w ramach stażu, a moja praca licencjacka zawierała konspekty do lekcji, to równocześnie próbowałam innych rzeczy: chodziłam na zajęcia z translatoryki czy z języka biznesu, by ewentualnie móc później pracować w jakieś międzynarodowej firmie ;)
STUDIA WE WROCŁAWIU
Na studia magisterskie wyjechałam do Wrocławia, na Uniwersytet Wrocławski, gdzie kompletnie zapomniałam o nauczaniu, a zajęłam się terminologią. Moja praca magisterska polegała na stworzeniu francusko-polskiego glosariusza z dziedziny informatyki (prawdziwie benedyktyńska praca; myślałam, że nigdy się nie obronię, szczególnie że trafił mi się promotor, który zwracał uwagę na każdy najdrobniejszy szczegół ;))
STUDIA W RENNES
Na drugim roku studiów magisterskich wyjechałam na półroczne stypendium naukowe do Rennes, które udało mi się przedłużyć o kolejny semestr. Tym razem wybrałam zajęcia z FLE (Français langue étrangère), by zgłębiać kolejne tajniki nauczania. W wolnych chwilach udzielałam korepetycji z polskiego i francuskiego, oraz próbowałam rozkochać w sobie pewnego Bretończyka ;)
Czy po ukończeniu studiów magisterskich myślałam o zostaniu nauczycielem? - NIE :)
EMIGRACJA
W końcu nadszedł moment przeprowadzki do Francji... Początki nie były łatwe, o czym opowiadałam w wywiadzie, który przeprowadziła ze mną Iza z bloga Moja Alzacja. Imałam się różnych zajęć. Dużo tłumaczyłam, co okazało się prawdziwą szkołą życia (przestrzeganie terminów, szukanie godzinami odpowiedniego ekwiwalentu, zerwane noce, itp.) Aż w końcu wpadłam na pomysł udzielania lekcji francuskiego przez Skype'a. Kiedy zaczynałam, ten rodzaj nauki nie był jeszcze zbytnio popularny. By zdobyć uczniów, ogłaszałam się na wszystkich możliwych portalach, byłam skłonna prowadzić lekcje nawet o godzinie 22. Przez kilka pierwszych lat na zmianę uczyłam i tłumaczyłam. Kiedy teraz o tym myślę, zastanawiam się, skąd brałam na to wszystko energię ;) Po pewnym czasie doszłam do wniosku, że więcej frajdy i pieniędzy przynosi mi udzielanie lekcji i postanowiłam zawiesić moją działalność tłumaczeniową.
PEŁNY ETAT
I w ten oto sposób zostałam pełnoetatową panią od francuskiego :) Ostatnio policzyłam, że przez moje komputerowe łącza, w ciągu ostatnich 7 lat, przewinęło się ponad 100 osób. Z jednymi łączyły mnie przelotne romanse, z innymi wieloletnie związki :)
Nauczanie francuskiego jest moją pasją. Sprawia mi dużo przyjemności. W ogóle nie stresuje. Pozwala spotkać interesujących ludzi. Stymuluje do dalszej pracy nad moim francuskim. A co najważniejsze, daje mi dużo wolności i przestrzeni! Sama wybieram z kim chcę pracować i na jakich warunkach. No i gdyby nie moi uczniowie i chęć przekazywania im dodatkowej wiedzy na temat Francji i języka francuskiego, nigdy nie zaczęłabym blogować ;)
MOJA RADA
Jeśli jeszcze nie wiesz, co chciałbyś/chciałabyś robić w życiu, PRÓBUJ!! Próbując różnych rzeczy, uczysz się siebie. Okrywasz, co sprawia Ci przyjemność, co Cię interesuje, a co nie. Zdobywasz doświadczenie. Czasami droga jest ważniejsza od celu, a ciekawe rozwiązania przychodzą w najmniej oczekiwanym momencie :)
Jeśli coś Ci nie wychodzi, PRACUJ nad tym!! To że kiedyś miałam problemy z mówieniem po francusku, nie przeszkodziło mi otrzymać dwóch zagranicznych stypendiów naukowych.
Porażki nie oznaczają końca świata. Owszem bolą, ale również uczą pokory i motywują do dalszej pracy. PRZEKUJ porażkę w coś pozytywnego! Ludowa prawda nie kłamie: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jestem na to żywym dowodem ;)
-------------------------------------------
Dzisiejszy wpis jest częścią projektu zainicjowanego przez blogerów językowo-kulturowych, by uczcić Dzień Nauczyciela :) Wszystkim panom i paniom od języków obcych życzę zdolnych uczniów i głowy pełnej pomysłów na ciekawe lekcje!
Chiny:
Biały Mały Tajfun - Dzień Nauczyciela
Francja:
Demain viens avec tes parents - Dzień Nauczyciela
Francuskie i inne notatki Niki - Wspomnień czar… w Dniu Nauczyciela
FRANG - 11 cech idealnego nauczyciela
Hiszpania:
Hiszpański na luzie - Nauczyciele języków, takich was zapamiętałam
Japonia:
Japonia-info.pl - Nauczyciel, który zmienił moje podejście do nauki języków
Niemcy:
Niemiecki w Domu - Cechy dobrego nauczyciela
Językowy Precel - Moje nauczycielki niemieckiego
Norwegia:
Norwegolożla - Nauczyciel idealny - czy istnieje?
Rosja:
Dagatlumaczy.pl - blog o tłumaczeniach i języku rosyjskim - Dzień Nauczyciela - komu zawdzięczam znajomość rosyjskiego?
Wielka Brytania:
English Tea Time - Jak nauczycielka angielskiego wpłynęła na moje życie
Angielski dla każdego - Dzień Nauczyciela 2016
English with Ann - Jak być dobrym nauczycielem
Włochy:
italia-nel-cuore - Dobry nauczyciel to skarb
Primo Cappuccino - Jakim nauczycielem języków obcych NIE być?
Wielojęzyczne:
Lingwoholik - Jaki wpływ na językoholizm mają nauczyciele?
Twoja historia jest bardzo zbliżona do mojej ! Pamiętam jak mówiłam, że nigdy nie będę nauczycielem :) I sprawdziło się ludowe porzekadło - nigdy nie mów nigdy. Nauczanie to moja pasja, a francuski zaszczepiły we mnie nauczycielki, które pozostaną moim wzorem do dziś! Oby więcej takich nauczycieli z języków obcych :) Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńTo tak jak ja! Zapieralam sie rekami i nogami, po czym wyladowalam w szkole, i to panstwowej ;)
UsuńNajważniejsze to znaleźć w końcu swoje powołanie i nie oglądać się za siebie :) Odpozdrawiam również serdecznie!
Usuń@chocolatchaudalacannell
UsuńPaństwowej?? Podziwiam!! :)
Imponująca droga do sukcesu, Justyno :) Życzę Ci, abyś nigdy nie straciła energii i motywacji do pracy!
OdpowiedzUsuńDziękuję Olu!
UsuńCzy imponująca, to nie wiem, na pewno kręta ;)
:D Te wszystkie "NIE" po drodze brzmiały tak zasadniczo, że musiało się skończyć na "tak" ;)
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoją niezwykłą historię :) Cieszy mnie to, że się nie poddałaś ! :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy akurat w mojej historii chodzi o niepoddawanie się :)
UsuńNauczanie nie było moim celem, przyszło do mnie w sposób naturalny :)
Świetna ścieżka kariery ;) Najbardziej podoba mi się wątek kulturalny i zaangażowanie pierwszej nauczycielki. W moim przypadku trafiałam zawsze na językowych fachowców (jeśli chodzi o niemiecki), ale zabrakło poznawania kultury. Zawsze tylko słówka i gramatyka.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o romanistki to miałam jedną taką, do której rodzice wozili mnie dobre 40 km (kochani <3). Zajęcia były zawsze po zmroku, a pani oszczędzała chyba na oświetleniu, bo siedziałyśmy obok siebie przy biurku li i jedynie przy włączonej lampce (!). Pani beznamiętnym tonem czytała i dyktowała mi polecenia z Cafe Creme i jakoś się to kręciło. Niestety nie pomogło mi to złapać francuskiego bakcyla i do dziś mam ogromne wyrzuty sumienia, że jeszcze nie jestem na sensownym poziomie.
Z drugiej strony człowiek uczy się całe życie, więc mam nadzieję, że mam jeszcze trochę czasu, żeby się ogarnąć ;)
Niektóre panie od francuskiego są dziwne hehe
UsuńZa to rodziców masz na medal! Pewnie jeszcze czekali na Ciebie godzinę pod jej domem ;)
Pani od francuskiego z taka pasja to marzenie każdego kto chce sie dobrze nauczyć języka!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
:*
UsuńInspirująca historia..:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ;)
UsuńNie zawsze od razu wiemy, co chcemy robić w życiu.
Najczęściej okazuje się, że jest to wypadkowa tego wszystkiego, co wydarzyło się po drodze.
Ja zas wiedzialam, ze nauczac bym nie miala cierpliwosci i slowa sobie dotrzymalam, choc parokrotnie udawalo mi sie fajnie poprowadzic szkolenia dla agentow z dzialu rezerwacji u jednego z najwiekszych touroperatorow francuskich, gdzie pracowalam przez kilka lat, zanim nie zaczelam pracowac w Belgii.NAwet mialam jako plan B (gdyby mi nie wyszlo z praca w Brukseli) przekwalifikowac sie na nauczyciela przedmiotow zawodowych we francuskim liceum turystycznym. Ciekawe czy wowczas mialabym do nich jednak cierpliwosc? Nie dane mi bylo sprawdzic :))
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nie wiem, czy pałałabym do nauczania takim samym entuzjazmem, gdybym uczyła w szkole... Udzielanie lekcji indywidualnych to ogromny komfort dla nauczyciela.
UsuńTeż byłam na wymianie w Rennes na studiach! Wspaniałe czasy! Ech...
OdpowiedzUsuńVive la Bretagne :D
UsuńPo pierwsze, wciągnęła mnie Twoja historia :)) Nie wiedziałam, że pomimo cudownej nauczycielki dalej można mieć takie opory w mówieniu, pocieszylas mnie! Po drugie, gratuluję dojścia do etapu, w którym jesteś i wytrwałości, by tak się stało, inspirujesz!
OdpowiedzUsuńNie, no oporów w mówieniu już dawno nie mam ;)
UsuńTo było na początku mojej nauki francuskiego. Na szczęście nad wszystkim można pracować i między innymi tę "mądrość" chciałam przekazać w tym wpisie, ku pokrzepieniu serc osób w sytuacji podobnej do mojej :)
To rzeczywiście bardzo pocieszające, że pomimo intensywnej nauki miałaś kłopoty z mówieniem ��, sorry, ale z tego powodu zniechęcałam się kilkakrotnie do nauki francuskiego, mimo że ciągle powtarzam że w zeszłym życiu byłam Francuską. Pani Justyno obserwuję Panią od jakiegoś czasu, jest Pani, 'nie do zdarcia ' dziękuję za energię którą się Pani dzieli i przesyłam spóźnione życzenia wielu nowo wyuczonych frankofilów. Hanna Janik ��
OdpowiedzUsuńWtedy to były inne czasy ;) Trochę inaczej uczono, komunikacja była na drugim planie ...
UsuńDziękuję za miłe słowa! Cieszę się, że mój trud jest doceniany :) Odpozdrawiam !!
przeznaczenie :D
OdpowiedzUsuńCzy mogę umieścić twoje hasło, na mojej tablicy na fb? Idealne pasuje do mnie. Też kiedyś myślałam, że francuski to przypadek w moim życiu. Tylko teraz to ja bez tego przypadku, żyć nie potrafię.
OdpowiedzUsuńDwa pierwsze zdania z twojej wypowiedzi, też są dokładnie takie same, jak w mojej opowieści. :)
Pewnie, że możesz :)
UsuńFajnie wiedzieć, że ktoś inny miał podobnie :)
Świetny wpis! Dzięki za podzielenie się Twoją historią :)
OdpowiedzUsuńJa miałam takiego nauczyciela od niemieckiego w podstawówce i nauczycielkę tez od niemieckiego, ale w gimnazjum- z ich materiałów uczyłam się do matury, a później na studiach językowych 😱😉
Jakbym swoją historię czytała... u mnie klasa humanistyczna i francuski w ogólniaku w Tarnowie też przez przypadek, z maturą z francuskiego tak samo - w ostatniej chwili zmieniłam historię na francuski. Pierwszy wyjazd do Francji też w liceum, potem licencjat w PWSZ w Tarnowie (3,5 roku - chyba byłam pierwszym rocznikiem o ile dobrze pamiętam), 8 miesięcy we Francji jako fille au pair, potem nie dostałam się na magisterkę na UJ i studiowałam we Wrocławiu. A później wielokrotnie byłam we Francji i myślałam o emigracji, ale ostatecznie osiadłam na stałe w Polsce. Niestety obecnie mało używam francuskiego, jedynie w pracy kilka maili i telefonów na tydzień, ale brakuje mi stałego kontaktu z tym językiem. W szkole od dziecka chciałam uczyć, ale po rocznym przymusowym stażu z PWSZ zmieniłam zdanie :)
OdpowiedzUsuńAga, faktycznie nasze historie mają zaskakująco dużo punktów wspólnych. Aż się boję zapytać kiedy się urodziłaś ;)
UsuńPamiętam, że moje najlepsze wakacje za czasów studenckich to była Francja!!! Miłość nadal trwa
OdpowiedzUsuńhttp://sitejacquespoli.com
OdpowiedzUsuńhttp://granitpl.com.pl
OdpowiedzUsuń